Człowiek na drodze

Jędrzej Rams

publikacja 06.08.2013 18:48

O zupełnie innym świecie, pielgrzymowaniu bez intencji i milionach dobrych duchów, z Janem Budziaszkiem, kiedyś perkusistą zespołu Skaldowie, rozmawia Jędrzej Rams.

Człowiek na drodze Jan Budziaszek swoje nawrócenie przeżył podczas pielgrzymki na Jasną Górę w 1984 r. Józef Wolny /GN

Jędrzej Rams: Często jeździ Pan do pielgrzymujących pątników?

Jan Budziaszek: - Jeżdżę, ale tylko wtedy, jak mnie zapraszają (śmiech). No, wtedy nie mam wyjścia.

Więc to są wizyty  przymusowe?

- Nieee. Wie pan, ja pewne rzeczy dostałem za darmo. I gdybym nie przyjął takiego zaproszenia, to bym zdradził Tego, który dał mi nowe życie. Zupełnie nowe życie. Nigdy nie myślałem, nie pragnąłem, nie marzyłem o tym, że mogę znaleźć się w zupełnie innym świecie. Że nie muszę pić gorzały, że nie muszę palić papierosów, a jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Tych zaproszeń jest pewnie sporo. I to od różnych grup, od ludzi młodych i dojrzałych. Ale czy zaproszenia od pielgrzymów traktuje Pan jakoś szczególnie?

- No tak, bo to jest bardzo mocno związane z moją historią, która opowiadałem legnickim pielgrzymom. Całe moje życie zmieniła przecież jedna pielgrzymka. Pielgrzymka, której nie chciałem, której nie planowałem. Wyszedłem z domu w zupełnie innym celu, żeby po sześciu dniach wędrówki znaleźć się na Jasnej Górze. Bo pierwotnie miałem tylko odprowadzić pielgrzymów na Wawel, na spotkanie z krakowską pielgrzymką. Nie szedłem ani się modlić, ani nie miałem żadnej intencji. Dopiero teraz, po latach, kiedy jeżdżę po całej kuli ziemskiej odpowiadając na zaproszenia, dotarło do mnie, że „to nie wyście Mnie wybrali, to Ja was wybrałem”. Więc żadna w tym moja zasługa.

Gdyby miał Pan przekonać kogoś do szukania woli Bożej, do wypełnienia Bożego planu, co by Pan mu powiedział?

- Że trzeba sobie uświadomić jedną rzecz: ja jestem nikim. Ale mam swojego Anioła Stróża, który chce mnie prowadzić. Uświadomić sobie, że oto przeżywam jedną, jedyną, niepowtarzalną historię, która już się nigdy nie powtórzy. I że jesteśmy otoczeni - mogę powiedzieć - milionami dobrych duchów, które nas prowadzą. Każdy ma swojego Anioła Stróża. Trzeba mu pozwolić się poprowadzić. Niczego nie wymyślaj, broń Boże! Codziennie, jak tylko otwierasz jedno oko, już jest przy tobie twój anioł. Pierwsza tajemnica różańca o tym mówi. I pamiętaj, że każdy człowiek na twojej drodze, jest postawiony tam przez Pana Boga. Tylko chciej go wysłuchać do końca.