Rozmowa przyniosła owoce

Jędrzej Rams

publikacja 31.01.2013 23:13

Rozmowa z dyrektorką Domu Dziecka w Bolesławcu o konflikcie z miejscowym starostwem powiatowym ws. wysokości kwoty, którą starostwo zaplanowało przekazać na funkcjonowanie tej placówki.

S. Agnieszka Wieczorek, dyrketorka Domu Dziecka im. św. Józefa S. Agnieszka Wieczorek, dyrketorka Domu Dziecka im. św. Józefa
Na ścianie wiszą fotografie dzieci, którym udało się znaleźć nowy dom
Jędrzej Rams/GN

Jędrzej Rams: - Czy sprawa wysokości finansowania Domu Dziecka im. w. Józefa została wyjaśniona?
S. Agnieszka Wieczorek: - Sprawa nie jest jeszcze wyjaśniona. Odbyło się dopiero pierwsze spotkanie z przedstawicielami starostwa. Było bardzo długie i nie chcieliśmy już podejmować kolejnych tematów. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie robocze. Ustalimy z jakich innych źródeł powiatowych w tym roku czyli 2013 będzie można skorzystać, aby móc pomóc naszym dzieciom.

- Siostry chcą czy muszą skorzystać z tych propozycji?
- Przy nie zwiększonej dotacji o kwotę o którą prosiłyśmy chcemy i powinniśmy z tych propozycji skorzystać. Skorzystać tylko dlatego, że rozmawiamy o pomocy dzieciom i ta pomoc powinna być im dana z każdej strony. Nigdy do tej pory nikt nam takowej nie zaproponował. Chociażby kwestia psychologa, który będzie do nas przychodził raz w tygodniu. Tak zaproponował pan starosta. Psycholog będzie z poradni psychologicznej. Do tej pory żaden nie chciał przyjść pracować za te marne pieniądze, które byłyśmy w stanie zaoferować. Więc oceniamy, że jest to jakieś wyjście naprzeciw. Mamy nadzieje, że będą to inne propozycje, nie tylko psycholog...

- W 2011 roku siostry podpisały umowę ze starostwem powiatowym w Bolesławcu na prowadzenie Domu Dziecka…
- Po prostu wcześniejsza umowa się skończyła.

- W tej pierwszej umowie była jakaś ustalona kwota na utrzymanie domu?
- Była narzucona z góry. Teraz jest możliwość tzw. negocjacji. I bardzo liczymy na to, że nasze zdanie w negocjacjach będzie brane pod uwagę...

- A wówczas ta kwota narzucana z góry była wystarczająca?
- To jest tak. Ona była i jest zbyt niska, ale św. Józef się nami opiekuje i dajemy radę. Ale to nie tak powinno funkcjonować. Na wychowanie tych dzieci powinna być zapewniona tzw. kwota bezpieczna, a to, co da św. Józef powinno iść na dodatkowe remonty, czyli polepszanie dzieciom warunków i wszelką inna pomoc np. możliwość opłacenia dzieciom dodatkowych kursów, szkoły muzycznej, możliwość wyjazdów. Plan finansowy robimy zawsze na cały rok. Trudno nam przewidzieć jakie będziemy mieli wydatki, ile dzieci przyjmiemy w ciągu roku. Nie wiemy z jakimi chorobami one tu przyjdą. Tylko Duch Święty to wie…

- Ile jest domów dziecka w powiecie bolesławieckim?
- Jeden. Nasz. Warto też wiedzieć, że większość naszych dzieci to mieszkańcy powiatu bolesławieckiego.

- Wypełniacie więc obowiązek który spoczywa w myśl ustawy na barkach starostwa?
- Tak, zgadza się. Powiem szczerze, że my to robimy z wielką radością, ponieważ widzimy efekty naszej pracy. Choć nie widać tych efektów na zewnątrz, my widzimy jak dzieci po przyjściu do placówki się zmieniają, a poza tym wychodzimy starostwu naprzeciw – bo taka placówka jest potrzebna.

- Jak się mierzy efekty pracy w Domu Dziecka?
- Nie wszystkie efekty są widoczne na zewnątrz i trudno byłoby je zmierzyć. Mówię tu o przemianach serc dzieci, to duchowe efekty naszej pracy. A z tych widocznych to bardzo dobrze współpracujemy z sądem rodzinnym w Bolesławcu. Dzięki temu robimy wszystko, aby dzieci które do nas trafiają nie przebywały tutaj zbyt długo. To jest nasz priorytet, bo jeżeli nawet dziecko trafia do placówki to niech będzie w niej jak najkrócej. Liczby mówią same za siebie. Pracuję tutaj 7 lat i w tym czasie odeszło od nas 136 dzieci. 40 z nich wróciło do domów rodzinnych dzięki intensywnej pracy z rodzinami. Kilkanaście dzieci poszło do rodzin adopcyjnych. Ponad 50 do rodzin zastępczych. Reszta się usamodzielniła.

Rozmowa przyniosła owoce   W tej placówce szczególnie czczony jest św. Józef - patron Domu. Jędrzej Rams/GN - A można w trakcie roku renegocjować budżet ze starostwem?
- Powiem tak. Budżet na kolejny rok ustala się w ostatnim kwartale danego roku i chciałybyśmy żeby nasze propozycje normalnych kwot były brane pod uwagę.

- A jaką kwotę zaproponowało starostwo na 2013 rok?
- We wszystkich powiatach w Polsce kwota oscyluje w okolicach 3000 zł w przeliczeniu na jednego wychowanka. My mamy … 2367 zł! Ta kwota mówi sama za siebie.  Nie rozumiemy dlaczego jest taka duża dysproporcja, że inne domy dziecka dostają tyle ile dostają a my tylko tyle? Teraz jedna z naszych wychowanek poszła na studia. Jest to pierwszy taki przypadek w historii naszego Domu. Zastanawiamy się dzisiaj skąd wziąć pieniądze na jej studia. Gdyby kwota oscylowała w okolicach 3000 zł na jedno dziecko, to stać by nas było nawet na trójkę dzieci na studiach.

- Siostry w grudniu 2012 roku otrzymały informację od starostwa o kwocie na ten rok. Zaapelowałyście o podniesienie kwoty? Jaka była odpowiedź?
- Milcząca. Byłyśmy na negocjacjach na których poinformowano nas o kwocie 2367 zł. Powiedziałyśmy, że to za mało. Usłyszałyśmy, że w porządku, przyjrzą się tej kwocie jeszcze raz. Po kilku dniach zadzwoniono do nas ze starostwa mówiąc, że jest to jednak kwota ostateczna. Napisałyśmy pismo do pana starosty, ale nie dostałyśmy odpowiedzi. A wysłałyśmy je w połowie grudnia zeszłego roku.

- I zaczęła się burza medialna…
- To nie tak! Mnie nie było kiedy ukazał się program w miejscowej telewizji. Ja czułam się po prostu w obowiązku odpowiedzieć na padające tam zarzuty w naszym kierunku. Kierunku sióstr oraz kadry zarządzających Domem Dziecka im. św. Józefa w Bolesławcu. Oświadczenie powiatu wyrządziło wielką krzywdę naszej placówce, z tego powodu jest nam bardzo przykro.

- I tak zrodziła się swoista przepychanka medialna…
- Ta medialna przepychanka bardzo niekorzystnie odbiła się na naszym domu, na naszych dzieciach – jesteśmy wszyscy dorośli i pomimo różnicy zdań powinniśmy te sprawy załatwić na naszym podwórku tzn. u pana starosty lub u mnie w biurze, a nie rozmawiać za pomocą mediów. Nasze spotkanie było bardzo potrzebne i dla obu stron. Chociaż w tej wymianie ciosów ucierpiała jedna i druga strona. Gdyby był dialog między nami to pomimo małego budżetu, myślę, że można byłoby rozwiązać pewne problemy wcześniej. Tym bardziej, że nie prosiłyśmy o kwotę rzędu 3 tysięcy lecz o wiele mniejszą. Ufam, że kolejne spotkania przyniosą dobre efekty i poważne traktowanie naszej instytucji.