Ta wizyta jest symboliczna. Biskup odwiedza ludzi, którzy potrzebują usłyszeć, że nie są skreśleni.
W Wielki Poniedziałek 14 kwietnia już po raz 29. biskup diecezji legnickiej odwiedził osadzonych w Zakładzie Karnym w Zarębie. W tym roku był to bp Andrzej Siemieniewski. Jego obecność wynika z prawa osadzonych do praktyk religijnych, które na co dzień przejawia się obecnością i posługą w ZK księdza kapelana Artura Węgla.
Wizyta hierarchy zwyczajowo dzieli się na czas poznawania zakładu, jego kadry, a także czas bezpośredniego spotkania z osadzonymi. Ci ostatni przygotowali dla gości przedstawienie o odkrywaniu drogi do nawrócenia.
Sednem wizyty biskupa jest zawsze jego posługa sakramentalna. W tym roku podczas Eucharystii sprawowanej w zakładowej kaplicy pw. św. Józefa biskup udzielił sakramentu bierzmowania aż 26 osadzonym. Jednym z nich był Rafał, który podkreśla, że to jego własna decyzja.
– Sam zdecydowałem się na bierzmowanie. Ksiądz kapelan mnie do tego namówił. Robię to dla siebie. Przede mną trzecie święta za kratami. Wiadomo, że lepiej być na święta z rodziną niż tutaj, ale takie jest życie. Trudno, coś tam się narozrabiało, piwa się nawarzyło, trzeba je teraz wypić. Jaka refleksja przychodzi? Najlepsze życzenia dla nas na święta, to żeby więcej tutaj już nie trafić. Żeby być na wolności z rodziną i odstawić to, co robiliśmy. Żyć normalnie, jak człowiek. Jest na to szansa, bo może w listopadzie już wyjdę – deklaruje osadzony.
Świadkiem jest Martin, który swoje bierzmowanie przeżywał przed rokiem. Również za kratami.
– Święta za kratami są ciężkie, ale po tylu latach spędzonych w zakładach karnych człowiek się już przyzwyczaił. Wiadomo, że lepiej by było w domu, bo dom to takie najlepsze miejsce dla człowieka. Ale trzeba to odsiedzieć i wyjść na prostą w końcu, po tylu latach. Wychodzę w lutym 2027 roku. Jak wyjdę, to na stałe rezygnuję z półświatka przestępczego i idę na prostą drogę, bo już jest czas. Przy wcześniejszych wyrokach nawet o tym nie myślałem, żeby normalnie żyć, tylko czekałem na wolności, żeby dalej kraść, a ten wyrok naprawdę dał mi już do wiwatu i myślę, że się starzeję już po prostu i już mam dość. Chcę założyć rodzinę, wyjść, normalnie żyć – mówi Martin.
Biskup Siemieniewski mówił, że zakład karny z zasady to paradoks, bo pozwala osadzonym ruszyć w życiu z miejsca, mimo bycia zamkniętym.
– Zakład karny to paradoks, bo z zasady jest miejscem nadziei, bo przecież gdzieś na końcu, czasami po roku, czasami po pięciu latach, czasami jeszcze po większej liczbie lat, ale gdzieś na końcu jest zawsze chwila przejścia przez próg w drugą stronę. Jest tu też miejsce na nadzieję. Tej nadziei służy pobyt tutaj, możliwość podejmowania pracy, możliwość korzystania z wszelkich sposobów wychowawczych, psychologicznych, pedagogicznych, medycznych, które się tutaj podejmuje i tej samej nadziei służy też modlitwa. Wszystko, abyśmy wspólnie odkrywali, że Kościół jest pielgrzymką, wędrówką. Jeśli wędrujemy, to znaczy, że mamy nadzieję zmienić miejsce pobytu w naszym życiu, że możemy znaleźć się w miejscu lepszym, bardziej błogosławionym, bo jesteśmy pielgrzymami nadziei. Tak, żeby hasło Roku Jubileuszowego przeniosło się z murów naszych świątyń do naszych serc, to moje życzenia dla wszystkich osadzonych i także pracujących tutaj w Zakładzie Karnym – mówił biskup Siemieniewski.
W Zakładzie Karnym w Zarębie swoje wyroki odsiaduje obecnie 450 osadzonych. Jest to zakład o charakterze półotwartym, dlatego ponad połowa osadzonych znajduje zatrudnienie na zewnątrz bądź w firmie działającej w hali przy Zakładzie, a parającej się składaniem mebli tapicerowanych. Młodszy chorąży Damian Kościan, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Zarębie mówi, że jest to element resocjalizacji, ponieważ pozwala osadzonym zarobić pieniądze, które odkładane na specjalne konto, pozwalają im łatwiej wrócić do normalnego życia po wyjściu z zakładu.
– Część z wypłat idzie niektórym na spłatę zobowiązań alimentacyjnych. Jest też możliwość przesłania pieniędzy do rodzin. Osadzeni korzystają z tej możliwości. Robimy wszystko, by pomóc zobaczyć, dostrzec co ich doprowadziło do tego miejsca, jak mogą żyć inaczej. Temu pomagają różne programy resocjalizacyjne. Ale wszystko zawsze zależy od danego człowieka, czy będzie chciał skorzystać z pomocy, jaką mu chcemy udzielić – mówi rzecznik.