Rozmawiam z jednym z proboszczów, którego parafię mocno doświadczyła powódź. - Ci ludzie się bali, bo mieszkają tuż nad rzeką. Ale byłem u nich tydzień wcześniej ze spowiedzią i Komunią św. Dzięki temu, jak mi teraz mówią, spokojniej czekali na rozwój wypadków... - mówi kapłan.
Wielka woda przeszła Doliną Bobru od Janowic przez Trzcińsko, Wojanów, Łomnicę po Jelenią Górę, Nielestno, Wleń, Lwówek Śląski… Przyniosła tu zniszczenie i zrodziła mnóstwo ludzkich dramatów.
W obliczu wielkiej wody, żywiołu który sam sobie wyznacza granice, w pierwszym rzędzie walczymy o zachowanie życia. Stąd ewakuacje ludzi w momencie, kiedy nie da się już ratować ich dobytku. W drugiej kolejności wysiłki są skierowane ku ochronie majątku: domów, zabudowań gospodarskich, zwierząt.
Najgorzej mają ci, którzy są zepchnięci przez życie na pewien jego margines. Mowa o osobach starszych, schorowanych, samotnych. Jest ich wielu, zwłaszcza w miejscowościach, które będąc wciśnięte w sudeckie grzbiety górskie, nie rokują młodym ludziom dobrze płatnej pracy. Dlatego młodzi stąd wyjeżdżają. Na miejscu zostają więc osoby starsze i samotne.
Kiedy dzwoniłem do proboszczów zalanych miejscowości, usłyszałem od jednego z nich o ogromie ludzkiej solidarności, walki z żywiołem, budowaniu wałów z worków, stratach materialnych, załamaniach po przejściu wody, trudzie sprzątania, utarcie majątków… Ale w tym wszystkich pojawił się osobliwy wątek.
Oto kilka dni przed wielką wodą kapłan ten odwiedził wielu swoich parafian w ramach pierwszej soboty miesiąca i comiesięcznych odwiedzin chorych. Po kilku dniach, gdy już woda opadła i mógł znowu do nich pójść, usłyszał:
– Ci ludzie się bali, bo mieszają tuż nad wodą. Ale byłem u nich tydzień wcześniej ze spowiedzią i Komunią świętą. Dzięki temu, jak mi teraz mówią, spokojniej czekali na rozwój wypadków… – mówi kapłan.
Posługa odwiedzin chorych istnieje w większości polskich parafii. Każdego miesiąca księża wyruszają do chorych ze spowiedzią, Komunią świętą, rozmową, nowymi gazetami, nowymi informacjami o życiu parafii, gminy… Przynoszą, niczym pielgrzymi nadziei, ludzkie i Bożego zainteresowanie. Dla wielu są jedynymi, którzy przychodzą i spełniają polecenie „nawiedzania chorych”.
I w dolinie Bobru, tej tak poszkodowanej przez powódź, ta posługa przyniosła niektórym myśl: „Gdyby doszło do najgorszego, jestem już wyspowiadana...”.