Ks. Piotr Kot mówi m.in. o nowych alumnach, roku propedeutycznym, a także modlitwie, bez której może nie być powołań.
Jędrzej Rams: Ilu kandydatów zostało przyjętych w tym roku do naszego seminarium?
Ks. Piort Kot: W tym roku przyjęliśmy 5 kandydatów na etap propedeutyczny. Ten etap ma miejsce w Świdnicy, a są tam alumni z trzech dolnośląskich diecezji. Nasi kandydaci to w większości tegoroczni maturzyści, którzy dopiero co ukończyli szkołę średnią. Ale mamy też kandydata starszego, którego kierujemy do Ogólnopolskiego Seminarium dla Starszych Kandydatów w Łodzi.
On będzie się tam formował, ale po święceniach zostanie inkardynowany do naszej diecezji?
Tak, to jest kandydat do posługi kapłańskiej w naszej diecezji. Jest jedno seminarium w Polsce, które przygotowuje starszych kandydatów do prezbiteratu. Chodzi o to, żeby stworzyć wspólnotę odpowiednią do rozwijania tożsamości kapłańskiej na dosyć już zaawansowanym etapie życia.
Czy da się nakreślić jakieś wspólne cechy, pochodzenie, środowisko, zainteresowania tegorocznych kandydatów?
Trudno znaleźć jakiś wspólny rys. Raczej są to kandydaci z większych ośrodków parafialnych. Pomimo tego, że przeżywali czas pandemii, są dobrze przygotowani intelektualnie.
Czy wiemy, co skłoniło ich do wstąpienia na drogę formacji do kapłaństwa?
Śmiało mogę powiedzieć, że podstawą do wybrania drogi formacji do kapłaństwa jest osobisty kontakt z Jezusem. Wiele osób nawet niekiedy się dziwi, dopytuje się, w którym momencie dany kandydat usłyszał głos powołania. To jest tajemnica, która dokonuje się w osobistej relacji z Jezusem. Powołanie jest w pierwszym rzędzie owocem działania Pana Boga, Jego pragnienia i Jego miłości. Pan Bóg ma wolność i wybiera sobie, kogo chce. Z drugiej strony widzimy jednak, że w większych wspólnotach parafialnych jest większa dynamika życia wspólnotowego, co pomaga pójść za głosem powołania. Poza katechezą młodzi ludzi widzą pracę kapłanów w różnych przestrzeniach życia, także poza liturgią i to ich pociąga do służby.
To będzie trzeci rocznik, który rozpocznie etap formacji propedeutycznej. Czy już można jakoś podsumować tę nowość formacji w Polsce?
Tak, można mówić o bardzo dobrych owocach, jakie przynosi ten etap. Młodzi ludzie zgłaszający się do seminariów potrzebują odpowiednio ułożonej formacji w dwóch wymiarach: konieczne jest pogłębienie wiary w relacji do tajemnicy chrztu, a także praca nad sferą ludzką, czyli emocjonalną, intelektualną i komunikacyjną. Najlepiej jak to może się dokonywać we wspólnocie rówieśniczej.
Czy można to nazwać porządkowaniem podstaw wiary i relacji z drugim człowiekiem?
Jak najbardziej. Nierzadko bowiem młodzi kandydaci dopiero w seminarium uczą się budować dojrzałe więzi z innymi. Dla wielu to jest też czas uświadomienia sobie, co to znaczy być częścią wspólnoty, do której mogę wnieść własne talenty, rezygnując przy tym z wszechobecnej pretensjonalności. Mała grupa sprzyja świadomemu kształtowaniu wielu postaw wewnętrznych i zewnętrznych.
Po etapie propedeutycznym klerycy przechodzą już do seminarium we Wrocławiu. Jak po roku możemy ocenić zmianę miejsca formacji z Legnicy na Wrocław?
Jesteśmy dopiero po pierwszym roku, dlatego pewne rzeczy ciągle się kształtują. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że cała formacja seminaryjna zakłada etapowość: etap propedeutyczny, stawania się uczniem, upodabniania się do Chrystusa oraz etap syntezy, czyli pastoralny. Na każdym z tych etapów klerycy mają inne przestrzenie do zagospodarowania. Z jednej strony jest to formacja osobista, a z drugiej wspólnotowa. Większa wspólnota sprzyja formacji integralnej. Jednak realnie trzeba ocenić, bo na to wskazują klerycy, że formuła dużego seminarium międzydiecezjalnego jest na etapie tworzenia się i potrzeba pewnie jeszcze trochę czasu do pełnego korzystania z aktualnych programów formacyjnych wypracowanych w Kościele w Polsce.
Bóg znajduje swoich kandydatów, ale jest w tym też rola Kościoła instytucjonalnego, jak chociażby organizowanie modlitw o powołania czy organizowanie rekolekcji dla młodych?
Wymienię tutaj chociażby Towarzystwo Przyjaciół Seminarium. To jest bardzo ważne środowisko modlitwy za powołanych i o nowe powołania do kapłaństwa. Podczas ostatniej wizyty polskich biskupów w Watykanie „ad limina apostolorum”, w Dykasterii ds. Duchowieństwa bardzo mocno wybrzmiała zachęta do tworzenia wspólnot modlitewnych osób, które w taki sposób włączą się w dzieło powołaniowe. Modlitwa to wołanie do Pana, aby umacniał tych, których wzywa do służby w Kościele. Towarzystwo Przyjaciół Seminarium jest dla nas bardzo ważne, dlatego warto pomyśleć o założeniu go w każdej parafii.
Warto też pamiętać, że kandydaci do kapłaństwa są również owocem pragnienia Kościoła i systematycznej pracy w duszpasterstwie powołań, którą w wymiarze diecezji od kilku lat podejmuje ks. Tomasz Metelica. Myślę tutaj o obozach i rekolekcjach powołaniowych oraz comiesięcznych wyprawach formacyjnych, które najczęściej mają miejsce w naszych pięknych pasmach górskich. Są to wydarzenia, podczas których młodzi chłopcy mogą rozmawiać z księżmi i klerykami, modlić się z nimi, słuchać konferencji powołaniowych. Część tegorocznych kandydatów miała kontakt z rekolekcjami powołanowymi w seminarium, a niektórzy uczestniczyli w projekcie Dobre Rozeznanie Powołania. Odpowiedzialne i twórcze towarzyszenie młodzieży zawsze przynosi dobre owoce.