Czterodniowe wydarzenie poprowadził franciszkanin z Wrocławia. Zakonnik mówił m.in. o istocie prawdziwego odwrócenia się od grzechu.
W parafii pw. św. Tadeusza Apostoła w Legnicy od 17 do 20 grudnia odbywały się rekolekcje adwentowe, które poprowadził o. dr Oskar Maciaczyk OFM, rektor seminarium franciszkanów we Wrocławiu i adiunkt na tamtejszym Papieskim Wydziale Teologicznym.
W trakcie jednej z homilii duchowny mówił wiernym o istocie nawrócenia. – Ono związane jest ze zmianą życiowych postaw, rezygnacją z przywiązania do grzechu i powrotem do kierowania się w życiu Prawem Bożym. I tu pojawia się pewna trudność, bo niełatwo jest człowiekowi z czegoś zrezygnować. Potrafimy bowiem bardzo „przykleić” się do grzechu i starego życia – tłumaczył zakonnik, który twierdził, że w całkowitym nawróceniu ma przeszkadzać nam krótki wyraz „ale”. – „Chciałbym zmienić swoje życie, ale… przecież nie zostawię tego, co do tej pory to życie stanowiło”. To jakby alkoholik powiedział: „Chcę przestać pić, ale nie zabierajcie mi tej ostatniej butelki” – tłumaczył rekolekcjonista.
O. Maciaczyk opowiedział wiernym o pewnym zdarzeniu, które miało miejsce w trakcie ośmiotygodniowego seminarium odnowy wiary, które u wrocławskich „Wawrzynów” przeprowadził na prośbę śp. ks. Stanisława Orzechowskiego – Mniej więcej w połowie seminarium miał miejsce bardzo ważny i wzruszający moment wyboru Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Uczestnicy podchodzili do ołtarza, klękali przed Najświętszym Sakramentem i w kilku słowach oddawali Mu swoje życie i wszystkie sprawy, jakie się w nim toczą – opowiadał franciszkanin.
Po nabożeństwie do zakonnika podszedł absolwent duszpasterstwa. Należał do niego przed laty i również brał kiedyś udział w podobnym wydarzeniu. Tego dnia znów na nie trafił. – Opowiadał, że kiedy kilka lat temu wybrał Jezusa jako Pana swojego życia, to wszystko zaczęło się u niego walić. Mówił to tonem pretensjonalnym, jakby przyszedł z reklamacją – wspominał o. Oskar. – Miałem chwilkę czasu. Usiedliśmy, porozmawialiśmy. Okazało się, że „sypać” zaczęło się wszystko to, co go niszczyło i odciągało od Miłości Bożej. Trudno było mu się pogodzić, że jego życie się zmienia. Na lepsze. Nie potrafił tego zaakceptować. Zadałem mu wtedy kilka pytań i powiedziałem: „Wybrałeś Jezusa jako Pana swojego życia?, Oddałeś mu swoje życie?, To zobacz, jak On je teraz porządkuje” – wspominał rekolekcjonista, który odniósł się do wszystkich wiernych. – Kiedy przeżywamy jakieś wielkie uniesienie duchowe, np. w czasie pielgrzymki czy odwiedzin jakiegoś sanktuarium, potrafimy powiedzieć sobie w duszy: „Teraz to dopiero będę prowadził chrześcijańskie życie”. Tyle modlitw, czytania Pisma Świętego, książek religijnych, że już nam się wydaje, że wszystko jest załatwione, a Jezus jest „nasz”. Wtedy jednak zaczyna się droga oczyszczenia, porządkowania życia – przekonywał franciszkanin. – Przecież Jezus sam o Sobie powiedział: „Ja jestem drogą” (J 14,6)”. Nie powiedział: „Jestem celem drogi”. Jeżeli wybieramy Jezusa jako swojego Króla, to wybieramy drogę. Wędrujemy po górach nie tylko po to, by znaleźć się na szczycie, ale również, by przeżyć właśnie pewną drogę – opowiadał o. Maciaczyk.
Gospodarzem parafii pw. św. Tadeusza Apostoła jest ks. Stanisław Araszczuk (z lewej). Tomasz SkrzypczakW programie czterodniowych rekolekcji znalazły się Msze św. roratnie, a także Godzinki i Eucharystie z naukami rekolekcyjnymi dla dzieci i dorosłych. Wydarzenie rozpoczęło się od wspólnego spotkanie przy stole. – To inicjatywa wspólnoty wolontariatu, która powstała przy naszej parafii – mówi ks. Stanisław Araszczuk, gospodarz miejsca. Chcieliśmy właśnie w ten sposób rozpocząć tak czas bezpośrednich przygotowań do świąt Narodzenia Pana Jezusa – dodaje kapłan.
Dzieci w trakcie misterium bożonarodzeniowego. Tomasz SkrzypczakW wigilii wzięło udział ponad sto osób. W programie wspólnej wieczerzy znalazły się ponadto m.in. rodzinne misterium bożonarodzeniowe w wykonaniu dzieci, młodzieży i dorosłych oraz wspólne kolędowanie. Na wydarzeniu pojawili się nie tylko parafianie, ale i osoby potrzebujące.
W wigilii wzięło udział blisko sto osób, w tym najbiedniejsi. Tomasz Skrzypczak