Miłków. Elżbietański ZOL

W jaki sposób siostry starają się dzisiaj realizować charyzmat patronki i założycielek?

W czwartek 17 listopada wspominamy św. Elżbietę Węgierską. Nie wszyscy wiedzą, że elżbietanki prowadzą w Miłkowie Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej.

- Jest u nas 11 sióstr, w tym cztery czynnie pracujące - mówi s. Judyta Miechurska CSSE, pielęgniarka oddziałowa. - Nasz ZOL ma profil rehabilitacyjny, trafiają do nas najczęściej pacjenci ze schorzeniami neurologicznymi, ortopedycznymi czy kardiologicznymi. Wymagają pielęgnacji, rehabilitacji podleczenia zdrowia - dodaje siostra.

Pacjentami są tutaj najczęściej ludzie w poważniejszym wieku.- Kiedyś pani doktor policzyła, że średnia wieku pacjentów wynosi u nas 87 lat. To pokolenia, które przeżywają długo bez jakiegokolwiek leczenia farmakologicznego - uśmiecha się s. Judyta. - Są tacy, którzy do pewnego okresu nie leczyli się praktycznie na nic. W pewnym momencie życia doznali jednak np. udaru i wtedy, lawinowo pojawiły się kolejne jednostki chorobowe - dodaje elżbietanka.

Choć większość pacjentów to osoby leżące, ci, którzy mogą, korzystają z terapii zajęciowej, wykonując np. stroiki na Święta Bożego Narodzenia czy udzielając się w kółku teatralnym.

Miłków. Elżbietański ZOL   Św. Elżbieta wita wchodzących do budynku ZOL. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Jak posługę św. Elżbiety przenieść na dzisiejsze realia pracy w ZOL-u? - Nasz zakład jest ściśle związany z charyzmatem zgromadzenia. Św. Elżbieta zmarła młodo, ale założyła szpital, gdzie osobiście pomagała osobom najbiedniejszym, najbardziej chorym - tłumaczy s. Miechurska.

Czy i dziś udaje się wychodzić naprzeciw ubogim i schorowanym?  - Nasza matka Maria oraz patronka św. Elżbieta służyły ludziom na ulicy. Dziś nawet prawo nie pozwoliłoby na spontaniczną pomoc, w takim zakresie, jak kiedyś. Do tego, by iść i służyć każdemu, trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje czy kursy; być opiekunem i mieć umowę z hospicjum domowym. To kwestia ubezpieczenia oraz wzięcia odpowiedzialności. Wszystko jest fajnie, do momentu, gdy coś się nie wydarzy. Wtedy już niestety nie ma jak się bronić - przekonuje elżbietanka. - Oczywiście, wciąż można zrobić zakupy, posprzątać mieszkanie, gorzej jednak z pielęgnacją chorych - tłumaczy zakonnica.

Elżbietanki posługując w swoim ZOL, zapewniają jednak nie tylko fizyczną, ale i duchową opiekę. - Czasem cierpi nie tylko ciało – mówi s. Judyta.

Swoimi spostrzeżeniami dzieli się również s. Mateusza Konkel CSSE, dyrektor ZOL-u. - Oczywiście, w naszej placówce szanujemy inne wyznania, niczego nie narzucając. To dla mnie jednak zaskakujące, że miejsca prowadzone przez siostry, wybierają również osoby, które w Boga nie wierzą. To wielka  tajemnica. Człowiek potrzebuje, widać, czegoś więcej, niż tylko zwykłej codzienności. Są również osoby, które w ostatnim momencie pragną przyjąć sakramenty, choć całe życie były na bakier z Kościołem - opowiada.

- Widzimy, że dzieła, które zapoczątkowały nasze założycielki wciąż mają sens. To daje radość i chęć do pracy. Zmieniają się czasy, potrzeby, ale dzieło naszych założycielek <Marii i Matyldy Merkert, Franciszki Werner i Klary Wolff, przyp.red.>  wciąż jest kontynuowane – tłumaczy s. dyrektor.

W placówce w Miłkowie pracuje również personel świecki, w tym lekarze, psycholog, pielęgniarki, opiekunki medyczne, terapeuta zajęciowy czy logopeda. – Od ludzi, w którymi pracujemy, możemy się wiele nauczyć. Ich postawa, cierpliwość w stosunku do niektórych pacjentów, potrafi czasem zawstydzać – podkreśla s. Judyta.

Współpraca działa jednak zawsze w dwie strony. - Mogą obserwować, jak żyjemy i zachowujemy się na co dzień. Członkowie personelu poznają nas i widzą nasze zmagania z problemami, których nie uniknie się ani żyjąc w małżeństwie, ani wybierając drogę zakonną. Prowadząc takie dzieła, musimy przecież mocno stąpać po ziemi. Codzienna styczność zmienia obraz patrzenia na Kościół – mówi s. Mateusza.

Elżbietanka tłumaczy, iż przez medialny szum, rykoszetem obrywają małe placówki, a w przypadku problemów –jak np. na początku pandemii- zostają pozostawione same sobie, swojemu zgromadzeniu i lokalnemu środowisku. – Jesteśmy bardzo wdzięczni naszemu personelowi, a także lokalnym samorządowcom, przedsiębiorcom, którzy nas wspierali i robią to nadal. Są z nami, choć ich pomoc często jest często ukryta, niemedialna – dodaje dyrektor placówki zamieszkiwanej obecnie przez 65 pacjentów.

Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety w Miłkowie wciąż potrzebuje sponsorów. Więcej o tym, jak pomóc, na stronie internetowej ośrodka.  


Elżbietanki z Miłkowa opowiedziały nam o swoim powołaniu. Więcej w Gościu Legnickim nr  46 na 20 listopada. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..