Kończy się różańcowy miesiąc, jednak „żywa” modlitwa trwa nieustannie.
Figura Matki Bożej, postawiona w naszym ogrodzie klasztornym na początku lat 70., ufundowana została przez różne grupy i wskazuje na obecność u nas róż różańcowych – cieszy się o. Daniel Książek OFM Conv, duchowy opiekun wspólnoty Żywego Różańca przy parafii pw. św. Franciszka z Asyżu.
– Dziś mamy w Pieńsku 11 róż, w tym jedną męską – opowiada zakonnik. – Panów zawsze trudno zaangażować do wspólnot, jednak kiedy już wchodzą, to całym sercem – uśmiecha się franciszkanin. Różę tworzy dwudziestu członków. Każdy z nich modli się konkretną tajemnicą Różańca (zmienianą co miesiąc), dzięki temu danego dnia odmówione zostają wszystkie cztery części Różańca. Wierni spotykają się raz na miesiąc na wspólnej modlitwie w świątyni. W ramach formacji duchowej odbywają się również konferencje czy spotkania. Wielu nie chce poprzestawać bowiem tylko na jednej dziesiątce dziennie. – To osoby o dużej świadomości duchowej, które mocno angażują się w życie naszego franciszkańskiego kościoła, a jednocześnie pragną pozostawać w cieniu – opowiada duchowny. – Ci ludzie to ukryty skarb. Towarzyszenie im daje poczucie, że mało się dla nich robi, a wiele otrzymuje. Takich róż życzyłbym sobie w innych parafiach – uśmiecha się o. Daniel z parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Pieńsku. Dzieło Żywego Różańca zostało zapoczątkowane przez beatyfikowaną w maju tego roku bł. Paulinę Jaricot.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się