Franciszkański teatr społeczny to pomysł zakonu na walkę z traumą uchodźców.
W czwartek 18 sierpnia zakończyły się warsztaty, które przez niemal dwa tygodnie w parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Legnicy dla ukraińskich aktorów i aktorek prowadzili zakonnicy z Rzymu.
Pracować z traumą w ramach franciszkańskiego teatru społecznego uczyło się 9 uczestników, a wśród nich Marina Żarkowska, która do naszego kraju przyjechała z Kijowa. - Udzielam się w Polsce jako wolontariuszka i tu chcę pomagać moim rodakom - mówi. - Warsztaty stały na naprawdę wysokim poziomie. Byłam zadziwiona, jak dużo poukładanej wiedzy otrzymaliśmy - dodaje dziewczyna.
Dlaczego akurat taka pomoc? - Początek wojny w Ukrainie zastał mnie w czasie Wielkiego Tygodnia. Miałem wtedy wolne. Mogłem zostać w domu albo przyjechać do Polski i spróbować pomóc uchodźcom - opowiada o. Michael Joseph Lasky OFMConv, delegat generalny ds. sprawiedliwości, pokoju i integralności stworzenia (GPIC), który przygotowania do projektu rozpoczął od wizyty u braci w Krakowie, gdzie zauważył potrzebę pracy z ludźmi dotkniętymi traumą. Po powrocie do Rzymu skontaktował się z o. Joelem de Jesus OFMCap z Filipin, delegatem z ramienia ojców kapucynów, który również zagościł potem w Legnicy. - Zaproponowałem mu stworzenie w Polsce projektu dla ukraińskich aktorów i aktorek, dzięki któremu nauczą się pracy w ramach naszego teatru, po czym sami będą mogli tworzyć takie grupy tutaj lub w swojej ojczyźnie - kontynuuje o. Michael.
Zajęcia dla zawodowców prowadził... zawodowiec o. Stefano Luca OFMCap, który przed wstąpieniem do kapucynów sam pracował jako aktor. - Ukończyłem szkołę aktorską, pracowałem w zawodzie. Jezus mnie jednak powołał, więc poszedłem za Jego głosem - mówi zakonnik. - Bóg nigdy nie porzuca tego, co robiłeś wcześniej. Po kilku latach przypomniał mi w sercu: "Masz umiejętności, szkołę za sobą. Dlaczego nie wykorzystasz tego na franciszkański sposób?".
Aktorzy mieli okazję wykorzystać zdobyte umiejętności w praktyce - w pobliskim ośrodku dla uchodźców przy ul. Rycerskiej. - Pracowaliśmy z dziećmi przez dwa dni, to były różne zabawy, które miały je przede wszystkim jednoczyć. Uczyliśmy je zaufania, otwarcia na siebie. Później mówiły nam, że wszystko zrozumiały i bardziej się ze sobą zżyły, lepiej się ze sobą czują - mówi Marina.
- Najważniejsze światowe organizacje wykonują wspaniałą pracę, ale nie pracują z duchowością. Ta część człowieka jest z nim integralna, jeśli ją pominiemy, nie zaopiekujemy się człowiekiem w pełni - mówi o. Stefano. - Kiedy wojna się skończy, pomoc może być kontynuowana przez uczestników w więzieniach, szpitalach, szkołach - dodaje włoski kapucyn.
Każdego dnia (prócz niedziel) w legnickim klasztorze odbywały się intensywne, wielogodzinne warsztaty, potem wspólnie podsumowywane, a wiedza rozpisywana na kartkach. Nie zabrakło również codziennej Eucharystii z braćmi, a nawet wspólnej pizzy.
Co ciekawe, bracia wspominają, że pomoc połączyła trzy franciszkańskie wspólnoty, bowiem prócz ojca konwentualnego, kapucynów, jedna z aktorek należy do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich.