Do parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej z relikwiami męczenników przyjechali franciszkanie z Krakowa.
W poniedziałek 9 maja do lubińskiej świątyni pw. Matki Bożej Częstochowskiej trafiły relikwie bł. Zbigniewa Strzałkowskiego i bł. Michała Tomaszka, męczenników z Peru.
Wydarzenie, któremu przewodniczył ordynariusz diecezji legnickiej, było punktem centralnym 5-dniowych rekolekcji, które w parafii poprowadzili franciszkanie z Krakowa.
Jeden z nich - o. Arkadiusz Żelechowski OFMConv - wygłosił homilię. Franciszkanin odniósł się do czytanej w tym dniu Ewangelii o dobrym pasterzu (J 10,11-16) oraz obchodzonej również uroczystości św. Stanisława, biskupa i męczennika, jednego z trzech głównych patronów Polski.
- Gdy Jezus mówi, że jest dobrym pasterzem, mówi również o dzisiejszych patronach. O tym, co w ich życiu się dokonało, w czym oni upodobnili się do Niego. Ten fragment Ewangelii męczennicy opowiedzieli swoim życiem - opowiadał o. Arkadiusz. - Chrystus oddał życie za swoje owce, znał je. Franciszkanie zostali zabici 9 sierpnia 1991 r. wieczorem, po tym, jak odprawili swoją ostatnią Eucharystię. Moment śmierci męczenników nie jest jednak przypadkowy, lecz jest potwierdzeniem tego, co stanowiło ich życie już od dawna – o. Arek mówił o ich odpowiedzi na powołanie, wyjeździe na misje, czy wreszcie każdej posłudze danej ludziom w codziennej miłości.
Misjonarz z Krakowa przypominał słowa Pisma Świętego, iż tak, jak pasterz zna swoje owce, tak owce znają swojego pasterza. Wierni mieli dobrze znać franciszkanów z Polski. I choć terroryści przy ciałach męczenników zostawili wyrok: „Tak giną sługusy imperializmu”, w tym samym miejscu lokalsi ustawili krzyż z napisem: „Zbigniew, Michał, Pokój i dobro”.
O. Arkadiusz przeczytał treść ich podań do zakonu: „Już od dawna jestem przekonany, że mam powołanie do kapłaństwa i zakonu, co miałem okazję gruntownie przemyśleć w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy. Pragnieniem moim jest praca na misjach, by w ten sposób służyć Bogu i Niepokalanej” – pisał Michał Tomaszek. - „Pragnę służyć Bogu w zakonie jako kapłan, w kraju i na misjach, gdziekolwiek mnie Bóg powoła tak, by naśladować św. Franciszka i bł. Maksymiliana Kolbe”- pisał Zbigniew Strzałkowski.
- Swoje owce poznawali przez proste –pełne franciszkanizmu- bycie z ludźmi. W ich życiu, problemach, a czasem w potrzebie bardzo praktycznej pomocy – dodał zakonnik, który tłumaczył, iż już sama ich obecność na tych terenach była dla mieszkańców świadectwem. Miejsce posługi misyjnej bowiem wielkością obejmowało połowę województwa dolnośląskiego, a sprawy nie ułatwiał górzysty teren wysokości od 600 do 4000 m n.p.m.
- W naszym życiu podejmujemy różne decyzje, ale owocna może być dopiero wierność tym wyborom – tłumaczył franciszkanin. - Oddanie życia drugiemu człowiekowi nie jest przekreśleniem miłości, lecz jej najwyższym aktem. Ono jest wpisane w nasze człowieczeństwo. Jesteśmy podobni do Boga i mamy uczyć się od Niego tej miłości. Życie ma smak tylko wtedy, gdy wiem, że kocham – franciszkanin zachęcał wiernych do spojrzenia na swe życie przez pryzmat męczeństwa dwóch braci. Do szukania w nich pełni życia i szczęścia.
Pod koniec wydarzenia głos zabrał ks. Paweł Bujak SDB, proboszcz salezjańskiej parafii obchodzącej w tym roku swoje 50.lecie. – Nie spodziewaliśmy się, że będziemy mieli błogosławionych u siebie. - To zasługa siostry, która była katechizowana przez bł. Michała – kapłan mówił o s. Longinie, która lepiej poznała bł. Tomaszka, ponieważ był również przyjacielem jej rodziny.
- Wyprosić można wiele. Chcemy być mocnymi w wierze, płonąć miłością i stać się posłannikami pokoju. Tych darów nie można zmarnować – dodał proboszcz parafii pw. MBC w Lubinie.
Wśród krakowskich franciszkanów, którzy przyjechali do Lubina był br. Jan Hruszowiec OFMConv, promotor kultu błogosławionych męczenników. Jego wideorelację z wizyty można zobaczyć TUTAJ.