Gdy Bóg interweniuje, to i celnika na piekarza powoła.
Marek Dumański zawsze był realistą. Rodzina, praca, budowa domu. – Zawsze chciałem coś osiągnąć, zostawić coś po sobie. Uważałem, że życie nie ma innego sensu – opowiada. W jego sercu nie było jednak pokoju. – Przez prawie 30 lat byłem funkcjonariuszem celnym. Ta praca była przeciwna mojej naturze, wracałem psychicznie zmasakrowany – opowiada. – Postanowiłem całą swoją energię włożyć w budowę domu. Kiedy już powstał, starałem się go nieustannie remontować, ulepszać. Nie dawało mi to jednak szczęścia – wspomina.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.