Mieszkańcy Wojcieszyc, Rybnicy i Barcinka, pomagają sobie przeżyć trudne czasy.
Czasem w niepozornych miejscowościach, międzyludzka życzliwość może być bardzo zauważalna. Doskonały tego przykład stanowią dwie parafie z dekanatu Szklarska Poręba, w których wzajemna pomoc objawia się na wiele różnych sposobów.
- Dzielenie się maseczkami, wyręczanie w zakupach, przygotowywanie niedzielnych obiadów, realizacja recept, kupno opału, wędzenie mięs… - wymienia ks. Tomasz Baran, gospodarz parafii pw. św. Barbary w Wojcieszycach i św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Rybnicy (z kościołem filialnym w Barcinku). - Pomoc widoczna jest więc na wielu płaszczyznach. Najważniejsze jest oczywiście docieranie do osób starszych i ubogich. Ci, którzy najbardziej potrzebują pomocy, często najmniej o niej wiedzą, dlatego zawsze apeluję o rozpowszechnianie informacji o lokalnych inicjatywach, zwłaszcza wśród seniorów - tłumaczy kapłan.
Jedną z takich inicjatyw są niedzielne obiady, przygotowywane przez dwie panie: Annę Dąbrowską-Ragiel, właścicielkę ośrodka agroturystycznego, oraz jej synową, Barbarę Tabaczek-Ragiel. - Staram się wspierać teściową w jej pracy. Na co dzień zajmuję się organizacją wesel, jednak z oczywistych przyczyn, chwilowo musiałam zawiesić działalność. Obie z mamą, zastanawiałyśmy się nad tym, w jaki sposób możemy pomagać ludziom w czasie pandemii. Zaczęłyśmy gotować obiady dla osób potrzebujących, które wskazywał nam ks. proboszcz - mówi Pani Barbara. - Sama kiedyś potrzebowałam pomocy od ludzi i takową otrzymałam. Można powiedzieć, że poniekąd spłacam mój „dług” wobec bliźnich - dodaje. Jakie potrawy wchodzą w grę? - Gotujemy przede wszystkim pierogi, ale skoro mowa o niedzieli, to nie mogło zabraknąć rosołu. Niedziela bez rosołu nie jest niedzielą, tak zostałam nauczona - śmieje się kobieta.
- Niech każdy pomaga, tak jak umie - zachęca Pan Łukasz z Wojcieszyc, emerytowany pracownik służb mundurowych. - Jeśli chodzimy do sklepu czy apteki dla naszych rodziców i teściów, to dlaczego przy tej okazji nie wesprzeć innych? - pyta retorycznie mężczyzna. - Służyłem całe życie. Pomoc drugiemu człowiekowi też jest służbą - mówi.
Proboszcz parafii w Wojcieszycach i Rybnicy wspomina natomiast o zaangażowaniu miejscowej służby liturgicznej. - Kiedy trzeba było zorganizować pomoc dla jednego z kapłanów, chłopcy szybko się tym zajęli - mówi ks. Tomek. - Nie mogę również nie wspomnieć o Łukaszu Chocianowiczu, który został też kościelnym w Wojcieszycach. Chłopak łączy tę funkcję z działaniem w Ochotniczej Staży Pożarnej oraz studiami w Warszawie. Łukasz włącza się w pomoc m.in. poprzez rozwożenie niedzielnych obiadów. To moja prawa ręka w organizacji wsparcia dla parafian - mówi duchowny.
Ks. Baran mocno podkreśla, jak ważne jest to, by duchowni (zwłaszcza w mniejszych miejscowościach), starali się osobiście trafiać do seniorów. - To wspaniałe, że jest tyle inicjatyw. Ważne, by umieć docierać z nimi do ludzi. Czasem trzeba powołać się na autorytet miejscowego kapłana i zadzwonić do starszych parafian ze słowami: „proszę nie wychodzić z domu, my wykupimy recepty!”. Proboszcz to ostateczny argument, by niektórych przekonać - śmieje się ks. Tomasz.