– Maryja nie jest naszym celem. Celem jest Bóg Ojciec. I dobrze, że pielgrzymka ruszyła w Dniu Ojca – mówi o. Tomasz o wędrówce do Matki Bożej Łaskawej.
Znowu to zrobili. Znowu wyruszyli z Lwówka Śląskiego, by przejść przez m.in. Janowice Wielkie oraz Kamienną Górę i dotrzeć do Krzeszowa, do panującej tam Królowej Sudetów. Tak od ponad 20 lat wygląda trasa niezwykłej pieszej pielgrzymki, którą na początku wakacji odbywają niezwykli pątnicy. Tradycja takiego wędrowania po diecezji legnickiej narodziła się tuż po tym, jak papież Jan Paweł II odwiedził Legnicę, gdzie ukoronował ikonę Matki Bożej Łaskawej. Wówczas grupa lwóweckich parafian postanowiła wyjść na szlak i dotrzeć do Domu Łaski Maryi w Krzeszowie, by dziękować i prosić za przyczyną Tej, która patronuje naszej diecezji. Zmieniają się tylko intencje, tak jak zmienia się skład i liczebność pątniczej grupy.
– Idę chyba 8. raz. Gdy ruszałem po raz pierwszy, byłem jeszcze kawalerem. Teraz idę nie sam, ale z moimi dziećmi. Cieszę się, że mogę je zabrać do Matki Bożej. Mam nadzieję, że w ten sposób pomogę im zbudować relację z Bogiem. Motywują mnie do tego słowa Jezusa, który zachęcał, by nie stać bezczynnie, ale robić tyle, ile się da, ile można zrobić – mówi Grzegorz Białek. Z kolei 18-letni Antoni z Lwówka Śląskiego ruszył po raz 7. – Nie wyobrażam sobie innego początku wakacji niż właśnie piesza pielgrzymka do Krzeszowa. Idę, bo tutaj naprawdę dobrze się czuję. Tutaj jest niezwykła atmosfera do modlitwy, skupienia, ale też tworzenia fantastycznych relacji między ludźmi. Teraz chodzę, bo wiem, że mając doświadczenie, mogę się nim dzielić z innymi i współtworzyć pielgrzymkę. To też jest fajne – mówi Antoni. Podobnie kilka razy w tę samą drogę wybierał się Marcin Wilczak. – Do pielgrzymowania wciągnęła mnie siostra, gdy wróciła z tej pielgrzymki i opowiedziała o tym, jak się fantastycznie wędrowało. W kolejnym roku ruszyłem i ja. Zaraziłem się tą pielgrzymką. Chodzę w niej od kilku lat – mówi Marcin. W tym roku w trasę ruszyli głównie ludzie młodzi. – Jest dużo młodzieży. Myślałem, że z dorosłymi będzie się wędrowało lepiej, bo wydawało mi się, że będzie ich łatwiej namówić do modlitwy czy zebrać z postoju. I powiem szczerze – muszę się uderzyć w pierś – z młodymi jest super. Nie ma żadnych problemów z dyscypliną, a co do modlitwy – to oni sami przychodzą do mnie, pytając, kiedy w końcu będzie Różaniec, kiedy Koronka do Bożego Miłosierdzia albo czy już mogą zacząć śpiewać godzinki – mówi o. Tomasz Cichocki OFM Conv z parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Lwówku Śląskim.
Tegoroczna edycja jest wyjątkowa też z innych względów. Najpoważniejszą zmianą jest nieobecność Bartosza Mścisławskiego. Bartosz przez lata organizował i prowadził dziesiątki pątników do Matki Bożej. W zeszłym roku zdrowie mu nie pozwoliło na wędrówkę i pielgrzymi w drodze modlili się o jego uzdrowienie. Plan Boga był jednak inny – powołał go do siebie. Pątnicy przyznają, że mają wątpliwość, czy można mówić o nieobecności Bartosza, bo wierzą, że jego wieloletni trud tworzenia pielgrzymki, a później liderowania jej nie był Bogu obojętny. – Pamięć o nim motywowała nas do organizacji tegorocznej edycji. Modliliśmy się za niego, chociaż myślę, że mamy już orędownika w niebie. On nas nie opuścił – mówi z przekonaniem Antoni Białek. – Bartek był dobrym duchem. Zrywał nas do modlitwy, do bycia dla siebie, do służby jeden drugiemu. Przecież o to chodzi w życiu. I tego trochę brakuje. Był prawdziwym filarem pielgrzymki – mówi Mirosława Rudawska.
W tym roku pątnicy wyruszyli w drogę 23 czerwca. To była niedziela, a w dodatku Dzień Ojca. – Idziemy co prawda do Matki Bożej Łaskawej, ale wiemy, że to nie Ona jest naszym celem. Naszym celem jest przecież sam Bóg Ojciec. Tak sobie pomyślałem, że może to nie jest przypadek, że ruszamy w Dniu Ojca? Bo to jest świetna okazja, by uczynić naszą wędrówkę nieustannym dziękczynieniem za Jego miłość. Żeby iść i odkrywać Jego miłość względem nas i odpowiadać Mu uwielbieniem. I muszę przyznać, że młodzi bardzo pięknie to podchwycili – teraz, zanim podczas modlitwy zaczynają czytać prośby, najpierw jest mnóstwo intencji dziękczynnych – mówi o. Tomasz.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się