Wszyscy uczestnicy tamtych wydarzeń mówią jedno – to był inny polityczny świat.
We wtorek 4 czerwca, jak Polska długa i szeroka, różne środowiska polityczne świętowały 30. rocznicę wyborów właśnie z 4 czerwca 1989 roku. Przy obecnej medialnej wrzawie nieraz trudno jest dostrzec wielką różnicę, jaka była między ówczesną polityką i ludźmi ją tworzącymi a obecnymi elitami partyjnymi. Polega ona chociażby na 30-letnim doświadczeniu politycznym wielu obecnych działaczy.
Wie o tym sporo Stanisław Obertaniec, obecny dyrektor Radia Plus w Legnicy. Jest on bohaterem filmu „1 ze 100”. Tytuł ten odwołuje się oczywiście do faktu, że Senat RP jest stuosobowy, a pan Stanisław był jednym z senatorów, którzy podczas tamtych wyborów zdobyli mandat. W województwie legnickim startował razem z Władysławem Papużyńskim. S. Obertaniec nie przez przypadek znalazł się jako kandydat na liście Komitetu Obywatelskiego. Od 20 lat działał w legnickim Duszpasterstwie Akademickim, tam poznał m.in. Henryka Bacę i Zygmunta Urbana czy Romualda Szeremietiewa, późniejszego ministra obrony narodowej.
Od końca lat 70. współpracował też z Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Był też członkiem tzw. pierwszej Solidarności, zasiadał we władzach związku. W rozmowie z „Gościem Legnickim” podkreśla, że w pamięci i emocjach najtrwalszy ślad pozostał nie tyle po samej pracy w Senacie, ile emocjonującej i pełnej radości kampanii wyborczej.
− Jakoś szczególnie nie wspominam posiedzeń Senatu. Bardziej burzliwe były, a więc i bardziej zapadły mi w pamięć, same przygotowania do wyborów. Spotykaliśmy się w salkach przy parafii pw. Trójcy Świętej. Tam zastała nas informacja, że będą Komitety Obywatelskie, że startujemy w wyborach. Ja zakładałem taki komitet w Legnicy. I zapewne trudno w to uwierzyć, gdy obecnie tylu chce startować do Sejmu czy Senatu – ale ja to zrobiłem bez zamiaru kandydowania. Chciałem, żeby z naszego okręgu kandydowała Zofia Kuratowska. Znałem ją z gdańskich spotkań Krajowej Komisji Zdrowia „S”. Później okazało się, że nasze polityczne drogi nieco się rozeszły, ale wówczas tych podziałów aż tak nie było widać. Ale Zosia wystartowała z Nowego Sącza i wtedy stanęła moja kandydatura. Dla mnie to było w pewnym sensie absurdalne; tak bardzo nie widziałem się w tej roli, że nie chciałem przyjąć nominacji. Jednak po rozmowie z Adamem Jaworskim zgodziłem się. A potem już poszło. Komitet Obywatelski mocno pracował, w jego pracę zaangażowało się bardzo dużo osób. Bardzo dobrze pamiętam tę kampanię. Praca dzień i noc – mówi S. Obertaniec.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się