W czwartek 14 marca w sali widowiskowej w Męcince kilkadziesiąt osób wysłuchało wykładu o śladach męczenia, torturowania, a następnie śmierci z bólu człowieka, którego ciało po śmierci okrywało płótno zwane Całunem Turyńskim.
Prelekcję wygłosił Paweł Woźniak, doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nosiła ona tytuł: Całun Turyński – niemy świadek prawdy? – Za św. Janem Paweł II powtórzę, że Kościół nie ma narzędzi do stwierdzenia, czy całun rzeczywiście skrywał ciało Jezusa. Papież Polak wskazał na naukowców i ich metody jako te narzędzia, które mogą nam pomóc zweryfikować pochodzenie płótna, jego powstanie a nawet zidentyfikować poszczególne cechy ciała w niego zawiniętego – mówił naukowiec.
Pismo Święte kłamie?
W ponadgodzinnym wykładzie Paweł Woźniak krok po kroku pokazywał, co odkryli naukowcy i co przy tym mówi Pismo Święte bądź tradycja Kościoła. Prelekcji towarzyszyła kopia Całunu w tej samej wielkości, co oryginał. To na niej wykładowca pokazywał i tłumaczył historię nadpaleń, specyfikę splotów włókien oraz ich pochodzenie, zgodność z prawem żydowskim czy też umiejscowienie poszczególnych ran: od pękniętych łuków brwiowych mężczyzny zawiniętego w to płótno, przez jego złamany nos, obrzęki policzka, rany przegubów dłoni (miejsca przebicia przez gwoździe), obtarć na barkach (od niesienia czegoś ciężkiego), ran po biczach, wręcz zmiażdżony lewy staw kolanowy (prawdopodobnie od upadków na niego), ran na głowie od bardzo ostrych i licznych szpikulców. Zebrani usłyszeli też o odkryciach cząstek krwi grupy AB (co ciekawe taką samą mają wszystkie cuda eucharystyczne na świecie), braków śladów rozkładu ciała powyżej 40 godzin po śmieci (na trzecią dobę po śmierci ciało denata „zniknęło” chociaż nie ma śladów odrywania płótna od rozkładającego się ciała) czy też zawinięciu ciała denata nie dalej niż 3 godziny po śmierci (między godziną
Krwawy pot
Paweł Woźniak opisywał bardzo szczegółowo poszczególne ślady na płótnie łącząc je z odpowiednimi przekazami tradycji Kościoła bądź Pisma Świętego. Chodzi m.in. o przekaz św. Jana o przebiciu boku Jezusa przez żołnierza, kiedy to natychmiast wypłynęła krew i woda. Podobnie się ma z krwawym potem, jaki kapał z czoła Jezusa podczas modlitwy w Ogrójcu.
- Św. Jan nie był lekarzem, a sama medycyna nie była tak rozwinięta jak dzisiaj. Obecnie jesteśmy w stanie opisać procesy zachodzące w ciele człowieka przeżywającego strach tak mocny, że powodujący zapaść pewnych procesów życiowych. To właśnie zachodziło w ciele człowieka z całunu. Tak też opisują ewangeliści zachowanie ciała Jezusa. Doszło u niego do wstrząsów anafilaktycznego oraz hipowolemicznego. One zaburzają funkcję niektórych organów ale też sprawiają, że krwinki czerwone nabierają pewnych charakterystycznych cech. Takie cechy mają krwinki znalezione na całunie – mówił Paweł Woźniak.
Droga na Golgotę
Nie wszystko co naukowcy odkryli na płótnie pokrywa się z tradycją Kościoła. Dotyczy to m.in. miejsca przebicia rąk gwoździami. Lekarze oraz historycy są zgodni, że nie mogły one być wbite w dłonie, ponieważ dłonie nie utrzymałyby ciężaru całego ciała. To musiał być nadgarstek. I to widać na Całunie. Tak samo podczas nabożeństwa drogi krzyżowej wspomina się trzy upadki Jezusa. Tych upadków musiało być jednak dużo więcej. Tak samo prawdopodobnie skazaniec idący na Golgotę niósł „jedynie” poziomą belkę krzyża a nie cały krzyż. Ona sama ważyła około