Księżyc, zasłaniany przez cień Ziemi, nie chciał pokazać swojego oblicza obserwatorom zebranym w północnej wieży sanktuarium maryjnego w Krzeszowie. Nie szkodzi.
Taras widokowy usadowiony jest ponad 50 m nad poziomem gruntu. Nic dziwnego, że z okazji, aby właśnie stamtąd obserwować jedno z najrzadszych i najpiękniejszych zjawisk astronomicznych, chciało skorzystać wyjątkowo wiele osób.
Wszyscy obiecywali sobie niezapomniane wrażenia i niezwykłe zdjęcia. Po prawie 200 stromych stopniach wdrapywali się mozolnie ale z ochotą - starzy i młodzi, samotni i obdarzeni gromadą dzieci, duchowni i świeccy. Wszyscy złączeni nadzieją wspólnego przeżycia zjawiska, które - według astronomów - powtórzy się dopiero za ponad 100 lat!
Kto tylko potrafił przebić się wśród tłumu do południowego okna wieży, wyciągał szyję, wytężał wzrok i regulował nastawy aparatów fotograficznych, kamer i smartfonów. Na próżno. Co prawda, w pierwszej fazie zaćmienia blady i anemiczny miesiąc ukazał się wstydliwie najbardziej wyćwiczonym oczom, jednak już po kilkunastu minutach na dobre przykrył się woalką cienkich, ale gęsto uplecionych chmur.
Rozczarowanie tym stanem rzeczy miało charakter przechodni. Przechodziło na kolejnych stawiających stopy na platformie widokowej, jeszcze przed chwilą radośnie podnieconych tym, co ma ich czekać. Ale było to chwilowe.
Rozczarowanie zastępowało ekscytujące uczucie przebywania w tym miejscu po zmroku, dostępne niewielu i tylko określoną liczbę razy w roku. I ta niezwykła panorama nocnego Krzeszowa, ze wszystkich otaczająca amatorów nocnych spacerów stromymi schodkami świątyni.
To dlatego ci, którzy schodzili w dół naładowani nowymi emocjami i wrażeniami, nie informowali wchodzących, mijanych na ciasnych zakrętach schodów, że nie mają co liczyć na show Miesiąca. Można nawet powiedzieć - stulecia! Dzięki temu podarowali im chwile równie piękne, co niezapomniane.