Brat Wawrzyniec Michalik OCist opowiada o najnowszym i pierwszym kompleksowym przewodniku po byłym opactwie w Krzeszowie swojego autorstwa.
Jędrzej Rams: Znamy się sprzed czasów twojego wstąpienia do zakonu cystersów. Jak mam do ciebie mówić? Krystian czy raczej Wawrzyniec?
Krystian Michalik: Do wyboru. Imię chrzcielne jest niezmywalne, ale w klasztorze w Wąchocku, gdzie obecnie żyję, w użyciu jest imię Wawrzyniec.
Sam wybór imienia jest ciekawy. Ojcu opatowi kandydat podaje trzy imiona, z czego jedno się podkreśla. Ja podkreśliłem Wawrzyńca. Zgodnie z tradycją dobrze jest też przypatrzeć się wezwaniom kościołów w parafii, z której dany kandydat wstępuje do klasztoru. Tak było chociażby z ojcem Mikołajem Lutterottim, przedwojennym benedyktynem z Krzeszowa. Jego kościół parafialny był właśnie pod wezwaniem św. Mikołaja.
Cystersi bardzo czcili św. Wawrzyńca. Stąd też chociażby wezwanie kościoła w Krzeszówku, no nie wspomnę już o tym, że w samej bazylice w Krzeszowie są aż trzy jego przedstawienia.
Jako Krystian Michalik jesteś autorem najnowszej książki o sanktuarium Matki Bożej Krzeszowskiej. Przez wiele lat oprowadzałeś turystów po jego zakamarkach. Jesteś więc osobą, która zna ten obiekt na wylot. Skąd pomysł na dzielenie się swoją wiedzą z innymi w tak ogromny zakresie?
Ponieważ było takie zapotrzebowanie rynku. Dotychczas nie powstało grubsze, porządniejsze opracowanie historii krzeszowskiego opactwa. Albumów powstało całe mnóstwo, ale w nich są głównie zdjęcia, a nam zależało na tekście. Porządnie opracowanym. Owszem, powstały fachowe opracowania, ale były to dzieła traktujące sanktuarium pod jednym kątem, np. opisujące rzeźbę, malarstwo czy organy. Ostatni taki wielki przewodnik to dzieło śp. prof. Henryka Dziurli z 1974 roku. To nasze obecne dzieło to książka niezbędna dla miłośników Krzeszowa, a także np. przewodników sudeckich.