Wyszli z Lwówka Śląskiego i naszymi śląskimi wzniesieniami zmierzają do tronu Pani Sudetów.
Do krzeszowskiego Domu Łaski i królującej w nim Matki Bożej Łaskawej zmierza piesza pielgrzymka z Lwówka Śląskiego. Około 20 osób od niedzieli wędruje przez Czernicę, Maciejową i Janowice Wielkie, niosą z sobą wszystkie ważne dla siebie intencje. Jedną z nich jest zdrowie dla współpomysłodawcy tej pielgrzymki, która od ponad 20 lat rokrocznie na początku wakacji zmierza ze stolicy agatów do Krzeszowa.
- Główną intencją z jaką idziemy w tym roku jest modlitwa za pana Bartka Mścisławskiego, który choruje na nowotwór. On był jednym z głównych inicjatorów tej pielgrzymki i przez wiele lat też jej dobrym duchem. Teraz też nie odpuszcza, dojeżdża do nas, towarzyszy nam. My kontynuujemy jego misję - mówi Ewelina Bunikowska.
Pielgrzymi mają do pokonania około 70 km. To wystarczy, by zawiązać mocną wspólnotę. - Wszyscy razem gotujemy, sprzątamy, modlimy się. Nic nikomu nie trzeba mówić. Jesteśmy jak jedna rodzina. Ta wspólnot bowiem zmienia ludzi. Widzę to od lat. Zmienia zwłaszcza młodych. Tutaj się otwierają na drugiego człowieka - mówi Wioletta Marchewka.
Wśród idących jest Antek Białek, który wyruszył już po raz 6. - Mnie przyciąga tutaj rewelacyjna więź nie tylko między młodymi ale między młodymi i starszymi. To nie są „moherowe berety”, ale ludzie, którzy mimo starszego wieku mają bardzo młode wnętrza. Czuć, że tutaj stają się młodzi - mówi chłopak.
Pątnicy do Krzeszowa planują wejść w czwartek w samo południe. To bardzo emocjonująca cześć wędrówki. - Nie znałam sanktuarium w Krzeszowie zanim przez siedmiu laty nie przyszłam z naszą pieszą pielgrzymką z Lwówka Śląskiego. Wtedy ujrzałam je pierwszy raz w życiu. Wchodząc do bazyliki miałam wrażenie, że wchodziłam do nieba! Patrzyłam na te wszystkie freski, malowidła, ornamenty, wielkie okna, przestrzeń i poczułam się jak w niebie. Uklęknęłam przez wizerunkiem Matki Bożej i po prostu się rozpłakałam. Ci którzy mówią, że byli w niebie, mówią też, że tęsknią do niego. Chcą tam wrócić. Ja też chcę wracać do Krzeszowa. Czynię to z wielką radością - mówi Wioletta Marchewka.