"Idziemy po schodach. Trzy »strzały« w sufit, żeby schłodzić gazy. Potem piętro niżej: drzwi do sypialni, pali się łóżko. Rozgorzenie duże, gazy podsufitowe się palą, kuchnia też"...
Na terenie Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego KGHM w Sobinie przez trzy dni parkował jedyny w Polsce mobilny trenażer do symulowania pożaru w pomieszczeniach.
- To jest symulator do treningu z żywym ogniem. Strażacy mogą tu trenować gaszenie źródeł ognia w jego różnych postaciach, jakie występują w zamkniętych pomieszczeniach, np. w mieszkaniach. To dużo bardziej wymagające ćwiczenie niż trenowanie na wolnym powietrzu. Tu skala trudności jest nieporównywalnie większa a podobieństwo do rzeczywistego pożaru jest niemal stuprocentowe - tłumaczy Tomasz Małyszczyk z firmy Draeger.
Cały proces zapewniania bezpieczeństwa odbywa się z umieszczonej wewnątrz kapsuły. Odpowiednio wyszkolony operator przez cały czas widzi na podglądzie każdy zakamarek trenażera i ćwiczących strażaków.
- Do trenażera wchodzimy czteroosobową rotą: dwóch ratowników i dwóch zabezpieczających. Na sobie mamy ok. 40 kg sprzętu; są to m.in. butla, aparat tlenowy, szelki da samoratownia, hełm. To trochę utrudnia ruchy, zwłaszcza w ciasnych pomieszczeniach, ale jest niezbędne, głównie ze względu na niebezpieczne gazy przy pożarze - mówi Tomasz Łastowiecki, ratownik.
Z trenażera Draegera skorzystali wszyscy strażacy należący do Górniczego Pogotowia Ratowniczego (GPR), wchodzącego w skład Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego KGHM w Sobinie. W sumie to prawie 80 osób. - Schodziliśmy po schodach. Oczywiście wcześniej trzy „strzały” w strefę podsufitową, żeby wychłodzić gazy. Następnie schodziliśmy piętro niżej. Pokonaliśmy drzwi i weszliśmy do sypialni. Tam paliło się łóżko. Rozgorzenie bardzo duże, zapaliły się gazy podsufitowe. Kiedy je ugasiliśmy, okazało się, że pali się jeszcze kuchnia, a konkretnie garnek na kuchence. Po kuchni był jeszcze pożar pod schodami. Na koniec wyszliśmy na dach, gdzie paliła się instalacja solarna - opowiada swoje szkolenie Dariusz Popęda, dowódca zastępu, przodownik.
W całej Polsce jest tylko jeden tego typu mobilny trenażer. Pozostałe dwa to stacjonarne urządzenia znajdujące się w szkołach pożarniczych.
- To bardzo zaawansowany technologicznie sprzęt, gotów odtworzyć niemal każdą sytuację pożarową i rzeczywiste warunki panujące wtedy w pomieszczeniach zamkniętych. To dla nas niepowtarzalna okazja, żeby przetrenować ważne elementy sztuki pożarniczej - uważa Paweł Perzyński, kierownik wydziału w Górniczym Pogotowiu Ratowniczym (GPR) w Sobinie.
Oprócz strażaków Jednostka Ratownictwa Górniczo-Hutniczego KGHM ma w swoim składzie także inne grupy specjalistyczne, m.in. ratowników wysokościowych i płetwonurków. Od niedawna stworzono tu także grupę poszukiwawczo-ratowniczą.
Więcej na temat szkolenia pożarniczego strażaków z GPR w Sobinie, w najbliższym, 23. numerze "Gościa Legnickiego".