– Nikt nie wie, kim jest tytułowa „pani”, a ujęte w podtytule zło, które „czai się za murami klasztoru”, grasuje na zewnątrz. Boję się, że książka może godzić w sacrum tego miejsca – mówi Rainer Sachs.
23 listopada minionego roku w Mauzoleum Piastów Śląskich w Krzeszowie odbyła się promocja książki Krzysztofa Koziołka „Imię Pani”. Akcja powieści, zapowiadanej jako kryminał retro, dzieje się w latach 30. ubiegłego wieku w opactwie benedyktynów w Grüssau (dzisiejszy Krzeszów).
Obecnie klasztor, zamieszkiwany przez siostry benedyktynki, Mauzoleum Piastów Śląskich, a zwłaszcza kościół pw. Wniebowzięcia NMP (sanktuarium maryjne i bazylika mniejsza) należą do najważniejszych duchowo miejsc w diecezji. W opinii Rainera Sachsa, historyka sztuki, attaché kulturalnego w konsulacie generalnym Niemiec we Wrocławiu, podczas premiery książki tę duchowość nieszczęśliwie połączono z merkantylizmem.
W swojej recenzji książki „Imię Pani” zwrócił uwagę m.in. na rozbieżność pomiędzy faktami historycznymi a narracją powieści. „Gdy przyjrzymy się podanym faktom, widoczne stają się różnice w zasobie wiedzy autora o historii poszczególnych okresów krzeszowskiego coenobium. O ile, podobnie jak piśmiennictwo polskojęzyczne, bardzo dobrze orientuje się on w kolejach losu konwentu w okresie cysterskim, o tyle jego znajomość życia klasztornego w czasach benedyktyńskich jest prawie równa zeru, co ma swoje pozytywne i negatywne aspekty”.
– Uśmiałem się, gdy przeczytałem w książce o metrach katolickich i protestanckich. Nigdy czegoś takiego nie było. Przypuszczam, że autor, wertując jakieś stare mapy, natknął się na symbole PE i KE, i źle zinterpretował skróty opisujące inną miarę – łokcie pruskie i cesarskie – uważa.
Uczony ma też wiele wątpliwości co do tego, czy Krzysztof Koziołek rzeczywiście, jak to wielokrotnie mówił, przewertował archiwa i przeszedł kilometry ścieżkami całego krzeszowskiego założenia. – Ten pan nigdy nie był w naszym archiwum – informuje s. Regina, przełożona benedyktynek krzeszowskich.
Rainer Sachs, który spędził w archiwum benedyktynek kilka lat, dodaje, że gdyby Krzysztof Koziołek tam zajrzał, może nie doszłoby do kilku zabawnych wpadek w jego książce.
– Pierwsza ofiara zostaje znaleziona w prymitywnym wychodku, a przecież jednym z pierwszych działań budowlanych benedyktynów, kiedy przyszli do Krzeszowa, była budowa kanalizacji. Cała jednostka archiwalna jest temu poświęcona – mówi.
W swojej recenzji R. Sachs zwraca uwagę, że autor podczas promocji wielokrotnie i świadomie zniekształca swą własną opowieść.
„O braku jakiejkolwiek roli bliżej nieokreślonej »pani« występującej w tytule była już mowa, ale również podtytuł »Zło czai się wszędzie. Także za murami benedyktyńskiego opactwa« nie odpowiada prawdzie, gdyż po przeczytaniu opowieści wiemy, że morderca przyszedł z zewnątrz”.
Kłopot z odbiorem takiego sformułowania mają także krzeszowskie benedyktynki, bo może ono sugerować, że w ich klasztorze mieszka zło.
– Kiedy zobaczyłam w witrynie księgarni tę okładkę, zamarłam – wspomina s. Regina. Powieść kryminalna osadzona w realiach klasztoru niesie ze sobą jeszcze inny kłopot. – Po lekturze książki turyści często proszą nas, żebyśmy pokazały, gdzie leżały te trupy – śmieje się zakonnica.
Uwagi R. Sachsa dotyczą także miejsca promocji książki Koziołka. „Nie ma również całkowitej pewności co do tego, jak na owo przedsięwzięcie gospodarcze – a promocja kryminału takowym bezsprzecznie jest – zainicjowane w odległości kilku metrów od podobizny Matki Boskiej Krzeszowskiej, na terenie objętym sacrum, zareagowałby Ten, którego zachowania relacjonują wszystkie cztery kanoniczne Ewangelie” – pisze w swojej recenzji.
Uczony dostrzega jednak oczywiste walory „Imienia Pani”. „(...) trudno oprzeć się wrażeniu, iż mamy do czynienia z przewodnikiem turystycznym zawierającym wątek kryminalny, nie zaś odwrotnie. Książka z pewnością niejedną osobę zainspiruje do odwiedzenia sanktuarium i jego okolic”.
Pełny tekst recenzji Rainera Sachsa pt. „Pokusa nie-Willmanowska” znajdą państwo na stronie internetowej: legnica.gosc.pl.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się