- Od kogo nauczyliśmy się miłości do Maryi? Od Węgrów! - mówił ks. Maciej Józefowicz w ramach Legnickich Dni Chrześcijańskich.
W parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Legnicy na os. Sienkiewicza odbyła się prelekcja ks. Macieja Józefowicza o obrazie Matki Bożej Częstochowskiej. Było to kolejne wydarzenia w ramach trwających X Legnickich Dni Chrześcijańskich "Matka Boża - Królowa Polski". Tytuł wykładu brzmiał: „Przesłanie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej Królowej Polski w nawiązaniu do – 300-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej".
Kapłan pochodzi z diecezji legnickiej lecz przez wiele lat pracował m.in. na Węgrzech oraz w Krakowie. Pochodzi bowiem z rodziny o korzeniach węgierskich i od małego biegle włada językiem Madziarów. Kapłan w przepiękny sposób nawiązał do historii relacji polsko-węgierskich w optyce Matki Bożej i jej obrazu słynącego łaskami.
- Od kogo nauczyliśmy się miłości do Maryi? Od Węgrów! Jaki władca jako pierwszy w historii Europy ogłosił Maryję Królową swojego narodu? Był to św. Stefan I. W wigilię swojej śmierci, a ta nastąpiła 15 sierpnia 1038 roku, ofiarował swoją koronę na ołtarzu Matki Bożej i aktem prawnym obiera ją Królową, nazywając ją Wielką Panią. Przez kolejne wieki każda żona nowego króla, zanim nałożono jej koronę, najpierw uderzaną ją tą koroną w ramię. Po to by pamiętała, że pierwszą Królową jest Maryja – rozpoczął ks. Maciej Józefowicz.
Miłość i kult do Matki Boga na Węgrzech trwale się rozwijał. Gdy syn Elżbiety Łokietkówny, Ludwik Węgierski objął tron w Budzie, naturalnie przejął tę religijność. Z jego osobą bezpośrednio wiąże się pojawienie obrazu Matki Bożej na terenie Polski. Otóż Ludwik po śmierci Kazimierza III Wielkiego został królem Polski. Prowadził liczne wyprawy wojenne m.in. na Ruś Kijowską. Tam też najprawdopodobniej wśród zdobytych łupów wpadł mu w ręce cudowny obraz. Został on złożony na zamku w Bełżcu. Po latach zamkiem zarządzał książę Władysław Opolczyk, palatyn na dworze króla węgierskiego. On to według legend postanowił przewieźć obraz na ziemię opolską. Okazało się jednak, że konie nie chcą ciągnąć wozu z obrazem. Obiecał więc Matce Bożej, że znajdzie inne miejsce. Obraz trafił do skarbca królewskiego w Budzie.
- Kazimierz Wielki budował w Polsce zamki, orle gniazda, dla ochrony granic. Ludwik Węgierski zaś budował klasztory. Zwłaszcza klasztory paulinom. Jest to bowiem jedyny zakon powstały na Węgrzech. Co ciekawe wśród podstawowych założeń zakonu znajduje się głoszenie Ewangelii, pobożność Maryjna oraz pielęgnowanie wartości narodowych. Znamy to z Polski doskonale. Służą naszej Ojczyźnie – mówił kapłan.
W bardzo ciekawy sposób ks. Maciej opowiedział o związkach obrazu z św. Jadwigą Wawelską. – Gdy nadszedł dzień wyjazdu z rodzinnych Węgier, św. Jadwiga przybyła do klasztoru Marianosztra. Był on ostatnim przystankiem w podróży, przed wjazdem do Królestwa Polskiego. Klasztor ten zamieszkały przez paulinów, był ulubionym miejscem modlitwy Ludwika. Do dzisiaj zachowana jest empora, w której król uczestniczył w Mszach świętych. Po uroczystej Eucharystii orszak z królewną wyruszył do Polski. W załadowanych kosztownościami wozach znajdowały się dwie bardzo cenne rzeczy – obraz Matki Bożej oraz tzw. czarny krucyfiks, który dzisiaj znajduje się w katedrze wawelskiej – mówił ks. Maciej. - Tutaj zaczyna się historia nasza obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Obraz został bowiem ofiarowany do klasztoru paulinów założonego w Częstochowie. Jej ojciec Ludwik był bardzo pobożny. Wiele można o nim powiedzieć, ale jak w żadnym chyba innym zamku królewskim w Europie, dzień w Budzie zaczynał się Mszą świętą. Natomiast jeśli ruszał na jakąkolwiek wyprawę, zabierał ze sobą obraz Matki Bożej. Dzisiaj możemy ten obraz oglądać z austriackim sanktuarium Mariazell. Dzisiaj jest to kościół barokowy, jednak gotycki fundował właśnie król Ludwik.
Ks. Maciej Józefowicz opowiedział też o odmalowaniu obrazu Czarnej Madonny po obrabowaniu i zniszczeniu klasztoru w Częstochowie. Stało się to dwa lata po śmierci św. Jadwigi. Kochający ją nadal król Władysław Jagiełło nakazał odmalować obraz i, jak głosi legenda, nakazał umieścić w twarzy Maryi zarys ukochanej zmarłej żony. Ponoć tak się stało. Na pewno zmiany w obrazie dotyczyły m.in. płaszcza Matki Bożej, któremu przydano lilie, znak dworu Andegaweńskiego. Tak samo Jezus otrzymał księgę, których nie znano w czasie powstawania oryginału w połowie pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa.
- Gdyby nie król Ludwig, mądra Jadwiga, mądra polityka obsadzania królestwa klasztorami paulińskimi, gdyby nie przybycie obrazu – może nie byłoby nas. Nasi sąsiedzi by nas zeżarli. To samo mieli Węgrzy. Przez całe wieki byli pod obstrzałem swoich sąsiadów. Co ciekawe jak niegdyś paulini przybyli do Polski z Węgier, tak później cztery razy zakon odradzał się na Węgrzech z zakonników przybyłych z Polski. Tak było po wypędzeniu Turków na początku XVIII wieku, później po kasacie zakonów przez cesarza Józefa, następnie 1934 roku a ostatni raz w 1992 roku, po upadku systemu komunistycznego. Byłem na tamtej Eucharystii w tzw. Kościele Skalnym na Górze Gelerta w Budapeszcie - mówił ks. Maciej Józefowicz.