A czy ty kiedykolwiek modliłeś się za tych ludzi?
Pracownicy pogotowia ratowniczego zamówili Eucharystię w swojej intencji. Nie, nie przyszły na nią tłumy. Nie to było najważniejsze. Najważniejsze było jednak to, że w końcu pomodlili się za siebie.
Jednym z pomysłodawców modlitwy był Wiesław Lisowski. Pracuje w służbie zdrowia od 38 lat. Niedawno dostał nawet odznaczenie za długoletnią pracę.
- Gdy otrzymałem informację o przyznaniu mi medalu, od razu zakiełkowała we mnie myśl, że to Bóg prowadził mnie przez te wszystkie lata. Jeżeli komukolwiek pomogłem, to dzięki Niemu. Pojawiła się więc myśl, że muszę złożyć, ofiarować medal do jakiejś świątyni. Wybór padł na kościół pw. św. Jacka. To moja kawalerska parafia. Udałem się do proboszcza i powiedziałem o co chodzi. Od razu wsparł pomysł - mówi Wiesław Lisowski.
Pracownicy pogotowia ratunkowego nie ukrywają w rozmowach pewnego rozgoryczenia, jakie panuje w środowisku z powodu niezrozumienia ich niełatwej pracy. Pojawiają się argumenty, że w informacjach prasowych nie pisze się o ich walce o życie i zdrowie ofiar wypadków, ale za to bardzo szybko w mediach pojawiają się informacje o błędach czy niepowodzeniach.
- Nasza praca to wyzwanie. Przez te lata było dużo sytuacji ciężkich, które nieraz odbijają się na życiu. Współpraca z Bogiem jest odskocznią i ułatwia pogodzenie trudnych, niełatwych wydarzeń - mówi Tadeusz Żuber, ratownik medyczny.
Pracownicy pogotowia modlili się za siebie Jędrzej Rams /Foto Gość Każdego dnia karetki pogotowia ratunkowego z Legnicy kilkadziesiąt razy ruszają na sygnale do wezwania. Zdarzenie zdarzeniu nierówne. Nie wiadomo czy na miejscu spotkają rozwścieczonego czy całkowicie nieporadnego pacjenta. Może opis zgłoszenia nie odpowiada temu, co zastaną? Mało tego - czeka ich szaleńczy przejazd przez zatłoczone miasto albo gonitwa po autostradzie. Liczy się przecież każda sekunda.
- Mamy dużą potrzebę wsparcia nas samych. Nie mamy psychologa na etacie. Nie mamy z kim rozmawiać o trudnych zdarzeniach. O tym, jak reagujemy na stres. Modlitwa dla osób wierzących i niewierzących jest bardzo ważną rzeczą. Wierzę, że ona pomoże - mówi ratownik. - W naszej pracy pomagamy ludziom, ale jednocześnie obawiamy się o nasze własne bezpieczeństwo i zdrowie. Pędząc karetką na autostradzie nie wiem, czy uda mi się wrócić do domu. Żonie często powtarzam, że może być różnie, że mogę nie wrócić. Jeżeli wracam, to dzięki Panu Bogu - mówi Wiesław Lisowski.