Ks. dr Rusłan Marciszak, koordynator przygotowań do ŚDM Kraków 2016 w eparchii wrocławsko-gdańskiej Kościoła greckokatolickiego w Polsce, opowiada, jak one wyglądają i dlaczego właśnie teraz symbole tego spotkania przyjmuje legnicka parafia.
Jędrzej Rams: Symbole Światowych Dni Młodzieży peregrynują po diecezji legnickiej. Właśnie dotarły do Legnicy, gdzie pierwszym punktem będą odwiedziny w miejscowej greckokatolickiej parafii pw. Zaśnięcia NMP. To tylko piękny symbol jedności wiernych obu obrządków czy realne braterstwo?
Ks. dr Rusłan Marciszak: Zaplanowałem peregrynację po naszych parafiach w taki sposób, że pojawiają się w nich w pewnym odstępach czasu, przy okazji odwiedzin w diecezjach rzymskokatolickich. Ale jesteśmy z nimi od samego początku ich obecności na polskiej ziemi. Nasi przedstawiciele, młodzież greckokatolicka jeździła do Rzymu, aby wspólnie z polską młodzieżą odebrać symbole ŚDM. Gdy ikona z krzyżem trafiły w kwietni 2014 roku z Rzymu do Poznania, to już wówczas tamtejsza nasza parafia miała radość je przyjmować. Później były one w naszych wspólnotach w Gdańsku, Stargardzie czy Białym Borze. To ostatnie miejsce jest naszym diecezjalnym sanktuarium. Połączyliśmy więc obecność symboli z odpustem. Specjalnie pojechaliśmy je odebrać aż do diecezji płockiej. Pokonaliśmy ponad 500 km, ale nie żałowaliśmy wysiłku, bo wróciliśmy niezwykle podbudowani. Odebranie wyglądało tak, że młodzież w naszych strojach ludowych, stojąc na scenie przed wielotysięcznym zgromadzeniem płockiej młodzieży, radowała się niesamowicie z wielkiej jedności ducha. Nawet my, kapłani, przeżyliśmy tam niesamowite ubogacenie duchowe. Dotykając krzyża i ikony, zaznaczaliśmy, że jesteśmy jednością. Wracaliśmy całą noc, a młodzież nie, bacząc na zmęczenie, rano już niosła na własnych ramionach te symbole na liturgię do naszej cerkwi w Białym Borze. Niedawno były w naszej parafii w Zielonej Górze. Teraz będzie Legnica i na końcu Wrocław. Inaczej peregrynację symboli zorganizowała nasza druga diecezja warszawsko-przemyska, gdzie symbole w jednym czasie będą odwiedzać wszystkie parafie po kolei.
Ilu młodych pojedzie z diecezji wrocławsko-gdańskiej Kościoła greckokatolickiego na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa?
Wcześniej się zgłosiliśmy jako grupa Jordan, teraz tworzymy podgrupy. Jedna z podgrup liczy już około 40 osób. Ciągle kierujemy zaproszenia do poszczególnych parafii i zgłoszenia napływają. Trzeba sobie uświadomić, że my tej młodzieży nie mamy strasznie dużo. W naszej diecezji, jasna sprawa, nie będzie tyle samo zgłoszeń co w diecezjach rzymskokatolickich. Ja zakładam, że gdyby udało się zebrać grupę liczącą 80 osób, to już byłby to sukces.
Zazwyczaj takie okazje są przyczynkiem do zwierania szyków i może nawet docierania z propozycją Jezusa tam, gdzie w normalnym trybie pracy duszpasterskiej może by się nie dotarło. Czy tak jest też u was?
Na pewno tak. Warto wspomnieć o facebookowym profilu „Młodzież greckokatolicka”, której redaktorem jest moja żona Iwona. Ona ją stworzyła i codziennie aktualizuje. Jest to jeden z wielu przykładów próby dotarcia przy pomocy nowoczesnych metod do młodzieży, by ta miała komplet wiedzy o tym, co się dzieje i będzie się działo w Krakowie w związku ze Światowymi Dniami Młodzieży. I powiem tak, że już teraz na co dzień śledzi ten profil ponad 1000 osób. Ostatnio podsumowywaliśmy, że wchodzi na nią wiele osób z Ukrainy, a nawet z Kanady czy Australii. A tak w codziennej pracy duszpasterskiej, samo przygotowanie jest ogromną okazją do intensywniejszej pracy z młodymi ludźmi.
Są już jakieś owoce działań?
Widzimy, jak młodzi przeżywają moment spotkania z symbolami ŚDM. To piękna sprawa. Na dodatek te spotkania same w sobie są dobrym momentem, by scementować więzi duszpasterzy z młodzieżą. Do wzmocnienia wspólnot bogatych w wartości duchowe, zwłaszcza w te wyniesione z naszej tradycji. Z drugiej strony rozwijają się nowe formy modlitwy. Rzecz ciekawa - do tej pory nieznane u nas były różne schole młodzieżowe, które w Kościele rzymskokatolickim są znane od dawna. U nas do tej pory używanie podczas liturgii niektórych instrumentów, np. gitar, było zabronione. Dlatego nie było też i grup śpiewających czy grających na innych spotkaniach czy też nabożeństwach. Teraz one się tworzą. Śpiewamy kanony Taizé, wiele z nich zostało przetłumaczonych na nasz język. Śpiewamy też nasze tradycyjne, wschodnie modlitwy. To ubogaca naszą duchowość, spotkania, wspólnoty. Na pewno przygotowania do ŚDM są okazją do pokazania, jak można manifestować, przeżywać na różny sposób swoją wiarę. A z drugiej strony czerpać z bogactwa tradycji. Taka okazja się długo nie powtórzy. Ostatnia była w Częstochowie w 1993 r. i musiały minąć dwa pokolenia, by znowu się ona powtórzyła. Ale kiedy będzie kolejna? Nie wiadomo. Podzielimy się świadectwem i wrócimy odmienieni!