Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Kwietniowi bohaterowie

W jednej z najkrwawszych bitew II wojny światowej ginęli nieprzeszkoleni nadwiślańscy chłopcy, dowodzeni przez generała alkoholika. Dziś historia upomina się o pamięć 20 tys. poległych żołnierzy.

Wuroczystościach, których początek zaplanowano na cmentarzu żołnierzy II Armii w Zgorzelcu, znalazły się m.in. modlitwa w intencji wyzwolicieli ojczyzny, apel poległych, rota oraz salwa honorowa. Nad cmentarzem góruje postać orła piastowskiego zrywającego się do lotu. Wojciech Marcinków, wrocławski historyk, który swoją pracę dyplomową poświęcił analizie postaw patriotycznych wśród żołnierzy I i II Armii Wojska Polskiego, zwraca uwagę, że symbolika tego miejsca już dawno przestała budzić kontrowersje ze względu na swój socjalistyczny rodowód.

– Od wielu już lat wśród historyków przeważa przekonanie o potrzebie obiektywnego spojrzenia na ofiarę polskiego żołnierza w II wojnie światowej, bez względu na to, pod jakim sztandarem walczył – uważa. – Dużo ważniejsze jest, aby mówić prawdę o niekompetencji sowieckich i polskich dowódców, które przełożyły się na hekatombę ofiary polskiej krwi. Takim przykładem jest forsowanie Nysy Łużyckiej, a zaraz potem rzeź polskich jednostek w kotle pod Budziszynem, który kosztował nas 5 tys. poległych i 3 tys. zaginionych – podkreśla W. Marcinków. Do dziś wśród historyków toczy się spór, czy sformułowania o wyzwolicielach ojczyzny i powrocie tzw. Ziem Zachodnich do macierzy są zasadne, zważywszy, że ziemie te przyznano Polsce dwa miesiące wcześniej w Jałcie. Na uwagę zasługuje także fakt, że w szeregach oddziałów forsujących Nysę Łużycką w kwietniu 1945 r. byli zarówno członkowie Armii Ludowej czy Batalionów Chłopskich, jak i Armii Krajowej. 16 kwietnia 1945 r., punktualnie o 7 rano ruszyło natarcie oddziałów II Armii Wojska Polskiego, dowodzonej przez gen. Karola Świerczewskiego. Kto miał szczęście, Nysę przepływał w łodzi. Inni na workach wypełnionych rzeczami osobistymi albo wpław. Po drugiej stronie czekali na nich znakomicie wyposażeni Niemcy, schronieni w umocnieniach betonowo-ziemnych i wspomagani przez dywizje pancerne. Do dyspozycji obrońców były jednostki z Lubania i Jeleniej Góry, systematycznie przerzucane w rejony walk. Do wieczora polskie jednostki zdążyły opanować przyczółek głębokości 7 km i stracić jedną czwartą swojego stanu osobowego. Po sforsowaniu rzeki saperzy przystąpili do budowy mostów. Tylko co trzeci z nacierających rano mógł po nich przejść. Najcięższe walki toczyły się w okolicach Zgorzelca, Radomierzyc, Zawidowa i Pieńska. Jak zauważa Maria Szymczyk, doktorantka na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, na skutek złego rozpoznania i dowodzenia w wielu miejscach dochodziło do sytuacji okrążania polskich oddziałów. – Najbardziej chyba dramatycznym epizodem tych walk był los żołnierzy 5. dywizji piechoty. Rozkazem gen. Świerczewskiego została wysłana w rejon o wielkiej przewadze Niemców. Okrążona, broniąc się bohatersko, straciła prawie całą załogę wraz z dowódcą, gen. Aleksandrem Waszkiewiczem. Generał przed śmiercią był torturowany, wycięto mu oczy, bito po głowie. Jego ciało znaleziono dopiero w maju – opowiada M. Szymczyk. Los wielu polskich żołnierzy był podobny. Podczas forsowania Nysy Łużyckiej, które miało być początkiem ofensywy radzieckiej na Budziszyn i Drezno, brali udział głównie młodzi chłopcy zabierani wprost z domów po drodze marszu II Armii WP przez teren Polski. – Ci, którzy nie zginęli podczas okupacji, nie byli w lesie w partyzantce albo nie zdążyli się ukryć, byli natychmiast wcielani do wojska – zwraca uwagę Wojciech Marcinków. – Oczywiście, wśród nich byli i tacy, którzy do II Armii zaciągnęli się dobrowolnie, szukając zemsty na Niemcach. Nie zmienia to faktu, że ani jedni, ani drudzy żołnierzami sensu stricto nie byli. Dla dowódców byli armatnim mięsem – podkreśla historyk. Większość poległych podczas forsowania Nysy Łużyckiej pochowano na cmentarzu w Zgorzelcu. Jego budowę zaczęto w 1946 r. W styczniu 1947 r. zakończono ekshumacje z pól bitewnych, a na wiosnę cmentarz uroczyście otwarto. Nabożeństwo żałobne celebrował kapelan wojskowy I Łużyckiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza (za: Roman Zgłobicki, „Obozy i cmentarze wojenne w Zgorzelcu”). Cmentarz liczył wtedy 3384 pojedynczych grobów. W centrum alei głównej postawiono pomnik-obelisk gigantycznego orła piastowskiego. W przebudowie cmentarza w 1968 r. pracowali nie tylko żołnierze Ludowego Wojska Polskiego, ale także klerycy w ramach odpracowywania służby wojskowej. Ofiara żołnierzy z kwietnia 1945 r. jest także upamiętniona na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie napisem: „Forsowanie Nysy, 16 IV1945” i „Nysa Łużycka, 16–19 IV 1945” i tabliczką „Nysa” na zniczu Grobu Nieznanego Żołnierza w Krakowie. O wydarzeniach sprzed 70 lat opowiada także zrealizowany w 1961 r. film „Kwiecień” w reż. Witolda Lesiewicza.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy