Krzeszowska świątynia pw. św. Józefa powoli odkrywa swoją tajemnicę.
45 pielgrzymów razem ze swoimi duszpasterzami udało się na autokarową wyprawę do trzech austriackich świątyń w Lilienfeld, Heiligenkreuz i wiedeńskiej katedry św. Szczepana.
Zgromadzeni o 2 w nocy na parkingu przed bazyliką ruszyliśmy w długą podróż przez Czechy aż do Dolnej Austrii. Z objęć snu, około 7 wyrwały nas wspólne godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Nasze zwiedzane rozpoczęliśmy od opactwa w Lilienfeld, położonego w Dolej Austrii, wśród malowniczych, górskich szczytów. Zgodnie z zasadami cysterskimi klasztor umiejscowiono w jasnej dolinie, przy rzece, a całość otoczona była połaciami pól i zagród. Przekraczając bramę wjazdową, ozdobioną figurami Maryi, św. Benedykta i Bernarda, weszliśmy na plac kościelny i naszym oczom ukazała się skromna fasada miejscowego kościoła.
Msza święta podczas pielgrzymki do Austrii Opactwo w Krzeszowie Zwiedzanie rozpoczęliśmy od otaczających wirydarz krużganków, zbudowanych w stylu romańskim i gotyckim, które całkowicie się zachowały. Kolumienki układały się w trifora i okna czteroczęściowe, co jak się okazało miało znaczenie symboliczne. Trzyczęściowe okienka, na pamiątkę Trójcy św. były od strony kościoła, a czteroczęściowe, symbolizujące cztery strony świata, były np. od strony zachodniego skrzydła konwersów, którzy musieli ,,wychodzić” do świata, w przeciwieństwie do zakonników zamkniętych w klauzurowych murach. Kościół mający tytuł bazyliki mniejszej wzniesiony w stylu romański i gotyckim, prezentował surowy, cysterski sposób budowania. Kontrastowało z nim kunsztowne wyposażenie, pochodzące z okresu barokizacji świątyni. W ołtarzu głównym obraz przedstawiał Wniebowzięcie N.M.P., co jest charakterystyczne dla wszystkich kościołów opackich białych mnichów. W zwieńczeniu ołtarza znajdowała się grupa rzeźbiarska - Trójca święta oczekująca na Maryję, aby ukoronować ją na królową nieba i ziemi. W północnej części kościoła znajdowała się sklepiona kaplica św. Józefa z dekoracją rzeźbiarską przedstawiającą Trójcę Stworzoną - Jezusa, Maryję i Józefa. To właśnie w Lilienfeld w 1653r. powstało bractwo św. Józefa, na którym wzorował się opat Bernard Rosa, zakładając w 1669 r. takową sodalicję w Krzeszowie. Impulsem miała właśnie być pielgrzymka do austriackiego opactwa, gdzie krzeszowski opat miał zobaczyć obrazy, na których wzorował się M. Willmann malując freski w kościele św. Józefa. Jednak w kaplicy nie zobaczyliśmy żadnych malowideł przypominających chociażby po części te z Krzeszowa. Pani przewodnik poinformowała nas, że takowe obrazy znajdują się w części klauzurowej. Mogliśmy nareszcie zobaczyć jeden z najważniejszych celów naszej pielgrzymki.
Zaślubiny Józefa i Maryi z opactwa w Lilienfeld Opactwo Krzeszowskie Cykl obrazów z Lilienfeld przedstawiający żywot św. Józefa jest uderzająco podobny do cyklu krzeszowskiego pod względem ikonograficznym. Nieporównywalny jest jednak rozmiar i klasa artystyczna tych dzieł. Austriackie- średnich rozmiarów obrazy przedstawiają bardzo dobrą, ale rzemieślniczą klasę artystyczną. Nie jest to absolutnie określenie pejoratywne, ale widać, że dużo więcej miał do powiedzenia opat niż malarz. Większość przybiera typową, utartą, niemalże średniowieczną kompozycje i sposób przedstawiania postaci, ale są i obrazy niesamowicie nowatorskie w sposobie wyrazu. Krzeszowskie freski Willmanna, to malarstwo monumentalne o najwyższej klasie artystycznej. Aż prosi się o porównanie kilku obrazów z Lilienfeld i Krzeszowa. Zaręczyny św. Józefa i Maryi są podobne, w austriackim przedstawianiu widoczny jest baldachim, który rozkładano nad Młodymi, w Krzeszowie jego funkcję pełni postać Ducha św. Obrazy: Wątpliwości św. Józefa macierzyństwem Maryi, Nawiedzenie św. Elżbiety, Pokłon trzech króli, Obrzezanie Dzieciątka, Ofiarowanie w świątyni, Odnalezienie dwunastoletniego Jezusa, czy Ucieczka do Egiptu są kompozycyjnie i ikonograficzne bardzo zbieżne i zdecydowanie widoczna jest inspiracja lilienfeldzim pierwowzorem oraz często typowe, utarte przedstawienie tematu. Podobieństwo można dostrzec także w scenie jak Anioł objaśnia św. Józefowi tajemnicę macierzyństwa Maryi. Gotowość udania się w podróż w austriackim dziele przedstawiono poprzez wiązanie onucy przez św. Józefa, a w Krzeszowie święty wskazuje dłonią na kapelusz i kostur. W ucieczce do Egiptu w obu przypadkach w tle upada postać pogańskiego bóstwa. Pokłon Pasterzy ukazuje w obu przypadkach niezwykle światło bijące od Dzieciątka. Na obrazie Willmanna, bije ono także od baranka, nadając scenie znaczenie symboliczne. W przypadku malowidła z Lilienfeld zastosowano nowatorski i genialnie użyty tenebryzm, tak, że Dzieciątko jest jedynym źródłem światła i oświetla twarze otaczających osób. Ale najciekawszym porównaniem jest scena Poszukiwania noclegu w Betlejem. W Lilienfeld posiada przestarzałą kompozycje, na pierwszym planie przedstawiono brzemienną Maryję i stojącego obok Józefa, dopiero w tle na miniaturze namalowano jak małżeństwo karczmarzy odmawia noclegu. Willmann, stworzył całkowicie nową kompozycję, na pierwszy plan wysuwając karczmarza, który na obrazie jest równie ważny jak św. Józef, a mającą niebawem urodzić Maryję przedstawia w tle, jako nie mającą wpływu na wydarzenia. Sięga to głębszego zamysłu twórcy, który pozostawił tu swój autoportret, jako etap nawrócenia, dlatego nie kopiuje programu ikonograficznego z Lilienfeldt. Interesująca jest również Śmierć św. Józefa, ponieważ identyczne przedstawienie odnajdziemy nie tylko w Krzeszowie, ale nawet w Bardzie. Niestety nie wiadomo, gdzie pierwotnie eksponowano józefińskie obrazy w austriackim opactwie, być może wisiały w nieistniejącym kościele parafialnym. Dlatego trudno jest ustalić w jaki sposób względem siebie pierwotnie je powieszono, utrudniając właściwe odczytanie programu ikonograficznego. Nie mamy także pewności czy zachowały się wszystkie płótna. Ciekawie to wygląda w porównaniu do krzeszowskiego kościoła św. Józefa, gdzie tematy na dobór głównych scen czerpał opat z hymnu z Nieszporów na uroczystość św. Józefa Misces gaudia fletibus. Pozostałe obrazy zostały rozmieszczone na antependiach i ambonie. W Lilienfeld są one równoważne i takiej samej wielkości. Kwestią otwartą staje się także sposób w jaki sposób programy ikonograficzne poszczególnych scen trafiły z Lilienfeld do Krzeszowa. Czy była to literacka notatka opata, czy może wysłał swojego cystersa Jakuba Arleta, żeby ten wykonał szkice. Rodzi to pytanie czy Willmann na żywo widział te obrazy zanim przystąpił do prac przy kościele św. Józefa.
Po obejrzeniu józefińskich obrazów, udaliśmy się na Mszę świętą do kapitularza, którego wygląd był typowy dla tego typu cysterskich pomieszczeń. Podobne pomieszczenie zobaczyliśmy potem w Heiligenkreuz, przypominał także chociażby kapitularz z Wąchocka.
Cała świątynia jest pokryta malowidłami św. Józefa Jędrzej Rams /GN Kapitularz robił niesamowite wrażenie, swoją surowością wnętrza i piękną rozetą z witrażem. Mszy przewodniczył ks. Marian Kopko, opiekun krzeszowskiego bractwa św. Józefa, przy współudziale imiennika św. cieśli- ks. kanclerza Józefa Lisowskiego oraz księży Jerzego i Władysława.
Kolejnym etapem naszej pielgrzymki było opactwo w Heiligenkreuz. Wchodząc na osłonięty dziedziniec przed kościołem, poczuliśmy się jak w Krzeszowie, ogarnięci lodowatym, wszechobecnym wiatrem. W opactwie modli się i pracuje 95 cystersów, mają sporo powołań w szczególności z Niemiec. Oprowadzał nas ojciec Roman, prowadząc najpierw do kościoła klasztornego. Ponownie naszym oczom ukazała się romańsko-gotycka świątynia z barokowym wyposażeniem. Niesamowite wrażenie rozbiły stalle, w filigranowych dekoracjach siedzisk, ozdobione popiersiami wszystkich stanów i grup społecznych, za których modlą się biali mnisi. Nasz organista Romuald Jała miał okazję wypróbować miejscowe organy, które ilością piszczałek przewyższały krzeszowskie, ale nie pięknością brzmienia i zachowaniem substancji zabytkowej. Fenomenalne zachowały się witraże, pochodzące z czasów budowy świątyni. W niezwykły sposób rozświetlały wnętrze, czyniąc ukłon średniowiecznym mistrzom szkła i ołowiu. Warte uwagi były intarsjonowane ławki w świątyni i meble w zakrystii, wykonane w dawnych wiekach przez braci klasztornych. Intarsje przedstawiały architekturę antyczną i gotycką, w ciekawy sposób komponując się z otaczającą przestrzenią. Nie sposób nie wspomnieć o kaplicy św. Bernarda, gdzie zakonnicy modlą się w okresie zimowym. W stallach, ozdobionych motywami muszli i wijących się kolumienek, leżały wielkie i grube brewiarze cysterskie, ozdobione ślicznymi miedziorytami. W Heiligenkreuz i w Lilienfeld zapadły nam w pamięć klasztorne lawaterze w formie tryskających fontann. Porośnięte zielenią, niczym przykryte patyną czasu, w dalszym ciągu wypuszczały wodę, która powoli płynie jak czas w cysterskim klasztorze.
Ostatnim etapem na pątniczym szlaku była wiedeńska katedra św. Szczepana. Swoją monumentalną bryłą wyznaczała przestrzeń wśród otaczających budowli. Ale po swoistym ,,przejedzeniu się” sztuką w cysterskich klasztorach nie wywierała tak wielkiego wrażenia. Witraże nawet nie umywały się do tych z Heiligenkreuz, a ołtarze z tymi, które zobaczyliśmy w Lilienfeld. Interesująca była tylko ambona o ciekawej formie schodów. Po całym dniu wrażeń, czekała nas jeszcze długa podróż powrotna, wypełniona modlitwą i śpiewem.
Zaślubiny Józefa i Maryi z krzeszowskiego kościoła brackiego Jędrzej Rams /GN Pielgrzymowanie do świątyń cysterskich niesie ze sobą niezwykłe przeżycia duchowe i estetyczne. My, pątnicy z Krzeszowa, mamy zadanie znacznie utrudnione, ponieważ zawsze patrzymy przez pryzmat naszych monumentalnych kościołów. Organy zawsze wydają się mniejsze od tych z bazyliki, obrazy nie tak piękne jak z kościoła św. Józefa, a wieże nie tak wysokie i ozdobne jak krzeszowskie. Ale nie tylko o sztukę chodzi. W tych starych romańskich murach można było wyczuć myśl św. Bernarda, aby kościoły nie były zdobione, aby w świątyniach był tylko krzyż i figura Matki Bożej. Takie tchnienie niezwykłego sacrum dało się odczuć patrząc na surowe wnętrze kapitularza, czy patrząc na fontannę, nadszarpniętą zębem czasu. Patrząc na to dziedzictwo cystersów można pomyśleć, że Bóg nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką, ale w sercach Jego wyznawców.