Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Sztuka niezgody

Dwójka dziennikarzy oskarżyła scenariusz do „Miedzianki” o antypolskość. Dyrekcja teatru jest zdumiona zarzutami. Sprawa trafiła do miejskiej komisji kultury.

Podczas przedpremierowej zamkniętej próby „Miedzianki” w Teatrze im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze pojawił się mężczyzna. Rozdawał ulotki nawołujące do bojkotu sztuki i nazywające ją antypolską. Dyrektor Piotr Jędrzejas zapytał, dlaczego to robi. „A pan kim jest?” – usłyszał. – Nawet mnie nie znał. Całą tą sytuacją byłem zdumiony, ale myślałem, że to jednorazowy eksces – mówi. Mylił się.

Złoto, srebro, uran

Miedzianka była małą miejscowością pod Jelenią Górą. Jej losy były burzliwe i piękne zarazem. Już od XII wieku wydobywano tu rudę żelaza, potem złoto, srebro i miedź. Prawa miejskie Miedzianka otrzymała już w 1519 r., gdy wokół miasta istniało ok. 160 szybów i sztolni górniczych. Jak intratne to było zajęcie świadczy fakt, że swoje pieniądze inwestował tu m.in. Justus Decjusz (Jost Ludwig Dietz) – sekretarz króla Zygmunta Starego. Surowców starczyło do połowy XIX w. Ostatni szyb zamknięto w 1925 r. Miasteczko przerzuciło się na turystykę. Po wojnie niemiecką ludność wysiedlono. Miedziankę zdegradowano do rangi wsi, a okupująca Polskę Armia Radziecka zaczęła się interesować miejscowymi złożami uranu. W ciągu dziesięciu powojennych lat w wyniku rabunkowego wydobycia do ZSRR wysłano ok. 600 ton rudy uranu, po czym wydano decyzję o likwidacji miejscowości. Do początku lat 70. XX wieku większość mieszkańców przekwaterowano do bloków na osiedlu Zabobrze w Jeleniej Górze. Trzy lata temu Filip Springer napisał książkę-reportaż „Miedzianka. Historia zanikania”. Na jej podstawie powstał scenariusz do sztuki. Premiera „Miedzianki” odbyła się pod koniec grudnia ub. r. Na widowni obecni byli dawni mieszkańcy osady. Spektakl zebrał pochlebne opinie. Jeleniogórski Teatr C.K. Norwida ciągle sprzedaje na niego komplety biletów. Wyprzedane są także wszystkie wejściówki na marcowe spektakle.

Polak? – nie-Polak?

Podczas premiery „Miedzianki” Andrzej Kępiński rozdawał widzom ulotki z listem protestacyjnym. W jego treści domagał się m.in. korekty scenariusza, żeby widz dowiedział się „także o piekle i ludobójstwach, jakie zgotowali Niemcy i Rosjanie swoim narodom i podbitym narodom Rzeczypospolitej”. Zdaniem Kępińskiego spektakl nie opowiada historii, tylko ją ocenia. Pojawiły się także inne zarzuty: że sztuka promuje niemiecki punkt widzenia na historię najnowszą, że przedstawia przedwojennych Niemców w bezkrytycznym świetle, a tamte czasy jako najlepsze dla Miedzianki w całej jej historii. Andrzej Kępiński i Jolanta Stopka, dziennikarka, która przyłączyła się do protestu, zarzucali twórcom spektaklu, że „za pieniądze podatników w polskim teatrze realizuje się antypolski spektakl”. Sprawą zajęła się Komisja Kultury Rady Miasta Jelenia Góra. Wezwała do siebie Piotra Jędrzejasa, dyrektora naczelnego Teatru im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze. Ten zaklina się, że spektakl w najmniejszym stopniu nie jest skandalizujący. – To teatralny sposób narracji o miejscu, przez które przetoczył się walec historii. Opowieść, która nie ocenia zdarzeń historycznych. Nie ma w niej żadnej tezy – zapewnia. Jednak zdaniem Kępińskiego scenariusz napisany jest tak, jakby po wojnie do Miedzianki przyszli Polacy, którzy bajkowe poniemieckie miasteczko doprowadzili do ruiny. – Jeśli tak było, to wynikało to z polityki, jaką prowadziły władze PRL, a nie widzimisię twórców scenariusza – ripostuje dyrektor teatru. Podczas spotkania w jeleniogórskim ratuszu Piotr Jędrzejas dowiedział się od Andrzeja Kępińskiego, że nie jest prawdziwym Polakiem. – To absurd. Zabolało mnie to tym bardziej że jeśli miałbym określić swój światopogląd, to ulokowałbym go zdecydowanie po prawej stronie sceny politycznej – mówi Jędrzejas. – Moje dzieci mają na imię Mieszko i Dobrawa. Czy to wystarczy za dowód?

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy