Wśród wielu znanych i szacownych nekropolii jest w naszej diecezji chyba z kilkadziesiąt zapomnianych. Na ogół wiążą się z nimi historie niezwykłe i ważne. Dlaczego o nich nie pamiętamy?
Rozmawiałem niedawno z moim znajomym, przewodnikiem sudeckim. Mówiliśmy o miejscach pochówków mało, albo zupełnie nieznanych mieszkańcom naszej diecezji. I choć zarówno ja, jak i mój rozmówca, potrafiliśmy wskazać cmentarze, nad którymi króluje już tylko przyroda, zazdrośnie zakrywająca przed światem stare cmentarzyska, to żaden z nas nie przypomina sobie, żeby ktoś pamiętał o nich poza jesiennym czasem Wszystkich Świętych.
Wiem, może się czepiam. Te pojedyncze świeczki, zapalane przez regionalistów i harcerzy na leśnych grobach i porosłych mchem cmentarzyskach, to jednak coś! Wiem, że pamięć nie musi być systematycznym wypełnianiem obowiązku. Że modlitwa za zmarłych ma moc zdwojoną właśnie we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Jednak zawsze wtedy, kiedy pochylam się ze zniczem nad miejscem, które kryje nieznane, zapomniane szczątki, żałuję, że jestem tu tylko raz w roku. Wkrótce potem ogrania mnie żal, że jestem tu sam, a płonący knocik zaraz się wypali i przez kolejny rok nikt nie zamieni pustego znicza na nowy.