Kolej na Dolny Śląsk

Jeszcze nigdy po 1989 roku kolej dolnośląska nie przeżywała takiej prosperity. Renesans podróżowania pociągami ma swoje przyczyny.

180 mln zł wydadzą Koleje Dolnośląskie na nowe składy osobowe. Nowoczesne, szybkie i wygodne. To dobra wiadomość, bo po pierwsze czasy dusznych busów kursujących jak i kiedy chcą, już się kończą, a po drugie, to nawiązanie do tradycji. Tak, do tradycji kolejowego Dolnego Śląska, żywej jeszcze w latach 80. ub. wieku, a zbudowanej w latach 30. Za Hitlera? Tak, za Hitlera.

Nie ma co się czarować - najbujniejszy rozkwit technologiczny Dolny Śląsk przeżywał właśnie w latach narodowego socjalizmu w Niemczech (czy ktoś widział mapę połączeń kolejowych z tych lat? Polecam znaleźć w internecie). To wtedy powstawały autostrady i połączenia kolejowe, łączące niemal każdą wieś z sąsiednią miejscowością. Na tym szkielecie drogowym funkcjonował PRL przez wszystkie lata swojego istnienia. Szczęśliwie i z pożytkiem dla współczesnych. Aż PRL wyeksploatował zastaną po wojnie i nie remontowaną z żelazną konsekwencją schedę i... się skończył. W samą porę.

Potem przyszedł czas wolnorynkowego zamykania kolejowych, rzekomo nierentownych, szlaków, porastania torów zielskiem i drzewami, zrujnowanych, bo nie używanych przejazdów kolejowych. Na szczęście ten etap mamy już za sobą. Przynajmniej na Dolnym Śląsku.

Dowód? Prawie 300 mln zł wydanych w ciągu kilku ostatnich lat przez Koleje Dolnośląskie na nowy tabor. Do tego kilkaset następnych tysięcy złotych, zainwestowanych przez Koleje Regionalne, działające na tym samy obszarze i na tych samych torach. A to oznacza, że na kolejowych drogach znowu pojawiła się konkurencja. A konkurencja to wolny rynek, czyli oczywiste korzyści dla klienta. W tym przypadku - podróżnych.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..