Już 45 lat w malutkiej miejscowości pod Złotoryją trwa nieustanna modlitwa do Matki Bożej Fatimskiej.
Gdy wchodzi się na teren otaczający malutki kościółek w Wilkowie, od razu widać rękę gospodarza. Począwszy od starannie skoszonej trawy, przez zadbane kapliczki drogi krzyżowej aż po pomnik Jana Pawła II. Dlatego wchodząc do świątyni, w której w prezbiterium lśni przepiękny marmur, a spod sufitu zwisają nowiutkie żyrandole, aż trudno uwierzyć, że żyją w Wilkowie ludzie, którzy pamiętają, jak w tym miejscu mieszkały owce. Ci sami ludzie pamiętają chwile, gdy Matka Boża Fatimska zaczęła tutaj królować.
Prosili na kolanach
W Wilkowie, w przeciwieństwie do otaczających ją wsi, które posiadały nawet po dwa kościoły, nigdy nie było żadnej świątyni. Kościół parafialny znajdował się w Złotoryi, oddalonej o kilka kilometrów. Ludzie postanowili więc zbudować świątynię u siebie. Był to czas rządów Władysława Gomułki. Determinację, aby mieć Boży dom, pokazuje fakt, że trzech mieszkańców z Wilkowa pojechało do Warszawy błagać towarzysza Wiesława o zgodę. Ponoć na kolanach, ale ubłagali. Pozwolono im przebudować stodołę stojącą na wjeździe do wsi. Wygoniono z niej owce, klepisko zasypano piachem, zbito prowizoryczny ołtarz. – Dziwne podobieństwo do betlejemskiego żłóbka… – podsuwają moi rozmówcy. W listopadzie 1968 roku na przejeździe kolejowym powyżej Wilkowa doszło do wypadku. Pociąg wjechał w autobus, którym podróżowało ponad 40 osób. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Cud przypisano od razu Matce Bożej Fatimskiej, do której od kilku miesięcy trwały modlitwy w wilkowskim kościele. Od samego początku istnienia kościółka w każdą pierwszą niedzielę po 13. dniu miesiąca, między majem a październikiem, zbierało się tu kilkaset osób. Wśród nich ksiądz, a dzisiaj już profesor Józef Swastek, wybitny mariolog z Wrocławia. Nabożeństwa trwały po kilka godzin, lecz sława wymodlonych w tym miejscu łask przyciągała bardziej niż strach przed kilkugodzinnym klęczeniem. Były to lata, gdy w Polsce nikt jeszcze nie odprawiał nabożeństw fatimskich. Zmieni to dopiero ocalenie z zamachu Jana Pawła II, które wiązało się z Matką Bożą Fatimską. Ale wówczas wilkowskie nabożeństwa będą sławne na całą ówczesną archidiecezję wrocławską. Do dzisiaj tutejsi duszpasterze otrzymują listy z Polski z pytaniem, jak to robią w Wilkowie, że czterogodzinne nabożeństwa przyciągają kolejnych wiernych? Tylko że w Wilkowie wierzą, że to nie oni, lecz Matka Boża Fatimska ich do siebie przyciąga. – Nie wierzymy w przypadki – podkreślają parafianie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się