O zazdrości Niemców o naszą wiarę z ks. dr Przemysławem Słyszko, dziekanem dekanatu Węgliniec, rozmawia Jędrzej Rams.
Jak to się stało, że trafił Ksiądz na dwa lata do pracy w parafiach w Görlitz?
Został o to poproszony bp Tadeusz Rybak przez bp. Rudolfa Müllera z Görlitz. Wybór padł na mnie, bo miałem już za sobą kontakty z Kościołem w Niemczech. W ramach urlopu spędziłem trochę czasu w diecezji augsburskiej. Jechałem więc do Görlitz z pewnym doświadczeniem chociażby odprawiania różnych nabożeństw po niemiecku. Mogłem więc od razu pomóc w życiu religijnym. Pracowałem jako wikariusz miejski. Byłem przydzielony do trzech parafii: św. Jadwigi, Świętego Krzyża i św. Jakuba.
Jak przyjęli Księdza parafianie?
Byli wdzięczni obu biskupom, a w szczególności swojemu, że postarał się o księdza, który będzie razem z nimi się modlił i sprawował sakramenty. Cieszyli się, że byłem tam z nimi. Nie było barier międzyludzkich wynikających z odmiennych narodowości, lecz łączyła nas wspólna wiary.
A jak wygląda życie religijne po zachodniej stronie granicy?
Po latach komunistycznego reżimu Kościół na nowo tam odżył. On żył cały czas, ale na nowo zyskał możliwość wyrażania swojej wiary w jawny sposób. Tak więc Kościół żyje, chociaż jest to inne życie niż w Polsce. Tam katolicy są w mniejszości, tak że można nawet mówić o diasporze – jest to w ogóle najmniejsza diecezja w całych Niemczech. Potrzebują kontaktu z nami, najbliższymi sąsiadami, aby umacniać swoją wiarę. Byłem pod wrażeniem, że oni mimo wszystko tej wiary nie utracili, wytrwali w niej. Żyjąc w komunistycznym reżimie, nie mogli się ze swoją religijnością afiszować. Bali się problemów w pracy czy tego, że dziecko będzie wyśmiewane w szkole. Dlatego potrzebują dzisiaj naszych żywych wspólnot wiary. Nasza wiara być może jest mocniejsza, a na pewno bardziej się uzewnętrznia. Oni też organizują pielgrzymki, np. do pobliskiego san- ktuarium maryjnego w St. Marienthal. Przed Mszami ludzie się zbierają i modlą na różańcu. Oczywiście są to mniej liczne grupy niż u nas, ale jednak są. Bardzo silne i prężne są rady parafialne, które bardzo pomagają proboszczom. Tam w ogóle wspólnoty parafialne są bardzo nielicznymi grupami, ale za to bardzo aktywnymi. Jeżeli już ktoś uważa się za praktykującego katolika i należy do którejś parafii, to stara się w tej parafii czynnie uczestniczyć, np. poprzez zaangażowanie w różnych grupach. Są grupy ministrantów, seniorów, pomocy charytatywnej. Silne są wspólnoty takie jak Kolpingsfamilie czy grupy młodzieżowe.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się