Zapisane na później

Pobieranie listy

40-lecie Chóru ZG Lubin przejdź do galerii

Już od czterech dekad głosy tych mężczyzn cieszą ucho nie tylko polskich słuchaczy. Ile trwają ich próby, dokąd podróżują?

Jakub Zakrawacz

dodane 10.02.2020 16:38
0

W sobotę 8 lutego w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny na Starym Lubinie odbyła się uroczysta Msza św. i koncert z okazji 40-lecia Chóru Zakładów Górniczych „Lubin”. Jego członkowie łączą występy z pracą zawodową i jeżdżą ze swoimi koncertami po Polsce i świecie.

- Cechuje ich postawa prospołeczna. Ci ludziem, zamiast siedzieć przed telewizorem lub przy kuflu piwa, udają się na próby, jeżdżą na koncerty. To wszystko kosztuje wiele samozaparcia - mówił o chórzystach ks. Wiesław Migdał. - Chcieliśmy dziś podziękować przede wszystkim ich małżonkom, które przecież zdane są na trud pracy w domu. Ich mężowie często są w domu jedynie gośćmi. Praca zawodowa, ćwiczenia, występy… - tłumaczył w homilii duchowny.

Po Eucharystii odbył się koncert oraz wręczono nagrody chórzystom, którzy obchodzili swoje jubileusze pracy w zespole. Nie zabrakło również nagród i gratulacji m.in. od Dariusza Jacha, dyrektora ZG Lubin czy Adama Myrdy, starosty powiatu lubińskiego. Głos zabrał również ks. Dariusz Stańczyk, posługujący na co dzień w Tobolsku na Syberii: - Przyjechaliście do Lwowa na stulecie śmierci Marii Konopnickiej. Odwiedziliście jej grób i cudownie śpiewaliście w katedrze, w której Jan Kazimierz składał kiedyś śluby jasnogórskie. Nikt wam tego nie zapomni - mówił wdzięczny kapłan.

O to, w jaki sposób wygląda życie chórzysty postanowiliśmy zapytać Krzysztofa Kujawskiego, dyrygenta chóru. - Na próbach spotykamy się dwa razy w tygodniu. Każde zajęcia trwają około dwóch godzin. Oprócz tego dochodzą oczywiście koncerty, których w ciągu roku jest około dwustu. - Czasem nawet połowa naszych występów odbywa się poza granicami kraju - mówił artysta. - Dokąd jeździmy? Celem naszych ostatnich wyjazdów były Gruzja i Serbia. Wcześniej byliśmy m.in. we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Austrii, a nawet w Ziemi Świętej - tłumaczy dyrygent.

Czy wstąpienie do chóru to zawsze bardzo przemyślana decyzja? Czasami można tam trafić przez przypadek. - To wszystko dzięki koledze - opowiada Marek Kałużny. - Pojechałem z nim kiedyś na wycieczkę i byłem świadkiem występu chóru w Pogorzelicy. Wtedy właśnie wydało się, że gram na gitarze. Graliśmy całą noc prezesowi pod domkiem i tak od słowa do słowa i dziś już od ponad roku jestem w chórze górniczym - śmieje się szczęśliwy M. Kałużny.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..