Pamięci kapłana Solidarności

Roman Tomczak Roman Tomczak

publikacja 17.12.2017 17:14

W Polkowicach ponad 300 zawodników pobiegło ulicami miasta by po raz drugi uczcić pamięć ks. Jerzego Gnatczyka. Kapelan miedziowej Solidarności sprawił, że 36. lat temu w kopalniach nie polała się krew.

Pamięci kapłana Solidarności Na mecie medale wręczali zawodnikom górnicy. Roman Tomczak /Foto Gość

Ośmiokilometrowa trasa wiodła ulicami miasta, w którym w 1981 r. rozegrała się jedna z najbardziej dramatycznych historii stanu wojennego. Górnicy, którzy wtedy uczestniczyli w strajku okupacyjnym kopalni "Rudna Główna" zostali otoczeni przez wojsko, ZOMO i milicję.

W akcie desperacji podjęli próbę ucieczki. Ta wiodła ulicami miasta do kościoła św. Barbary należącego do parafii pw. św. Michała Archanioła. Jej proboszczem był śp. ks. Jerzy Gniatczyk. Kapłan udzielił azylu ściganym przez zomowców górnikom. Później ukrywał ich przed Służbą Bezpieczeństwa i milicją.

Po 36 latach od tamtych wydarzeń ulicami Polkowic pobiegli ci, którzy pamiętali tamte wydarzenia, ich synowie i wnuki. Wielu z nich przypominało postać bohaterskiego księdza, który stał się symbolem górniczego oporu przeciwko władzy ludowej.

- Ksiądz Jerzy był moim przyjacielem - mówi Janusz Białocki, komandor biegu, jego komentator i współtwórca. - Trudno oddać, co mu zawdzięcza moje pokolenie polkowiczan żyjących w stanie wojennym. On był naszym drogowskazem i naszym ratunkiem. Przede wszystkim duchowym - mówi.

O kapelanie górniczej "Solidarności" z czasów stanu wojennego mówił także Krzysztof Porębski, dyrektor ZG Rudna Główna. Zwrócił uwagę, że to m.in. dzięki obecności ks. Gniatczyka w Polkowicach nie polała się wtedy krew.

- Podziękujmy dzisiaj oklaskami tym, dzięki którym wielki protest robotniczy górników Polskiej Miedzi nie zamienił się w dramat, do jakiego doszło np. w kopani "Wujek" na Śląsku - mówił dyrektor Porębski.

Przed startem do biegu delegacja KGHM i samorządowców złożyła wieniec pod pomnikiem górnika, który stoi tuż przy wejściu do kopalni "Rudna Główna".

Wśród zawodników, którzy stanęli na starcie drugiego biegu im. ks. J. Gnatczyka byli zarówno mieszkańcy regionu, jak i osoby które do Polkowic przyjechały z daleka. Biegaczom z Głogowa, Jerzmanowej, Lubina czy Grodowca, towarzyszyli zawodnicy z Żar, Jeleniej Góry oraz Lubania.

Bieg obywał się w skrajnie niesprzyjającej pogodzie. Aura zafundowała biegaczom wiatr, śnieg i deszcz. Na szczęście nie było to przeszkodą dla zawodników.

- Cieszę się, że mogłem wziąć udział w tym biegu, który pomimo pogody udało mi się wygrać, mówił na mecie Łukasz Klatka z Lubania. - Ten bieg to symbol wytrwałości. Górnicy biegli, by uratować swoje życie, my - żeby nabrać zdrowia i uczcić ich wyczyn, oraz pamięć księdza, który im przewodził - dodał.

Bieg miał charakter honorowy, dlatego miejsca na mecie nie były specjalnie nagradzane. Każdy z uczestników otrzymał za to pamiątkowy medal z miedzi.

Jak mówi Jerzy Likus, organizator i pomysłodawca biegu im. ks. J. Gniatczyka, rozwój tej inicjatywy przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.

- Kto by się spodziewał, że bieg z roku na rok będzie nabierał rozpędu. Nie umiem nawet wyrazić, jak jestem szczęśliwy, że pamięć o kapelanie Solidarności stanu wojennego, o ofierze górników, którzy wtedy walczyli z systemem, jest żywa dzięki tym biegaczom - mówił na mecie.

Postać ks. Jerzego Gniatczyka jest stale obecna w świadomości mieszkańców Polkowic, gdzie kapłan jako proboszcz par. pw. św. Michała Archanioła spędził lata stanu wojennego. 

Ostatnie lata swojej posługi ks. Gniatczyk był proboszczem parafii św. Judy Tadeusza na osiedlu Czarne w Jeleniej Górze. Zmarł 22 października 2015 r. Mieszkańcy Czarnego wspominają jego wielką pracę na rzecz potrzebujących. Co roku w kościele parafialnym odprawiana jest Msza św. w rocznicę śmierci kapelana miedziowej Solidarności.