O pieniądzach i miłosierdziu

Roman Tomczak Roman Tomczak

publikacja 12.05.2017 12:27

- Dlaczego ludzie są biedni? Bo nie mają pieniędzy. Biednym trzeba dać pieniądze, a przestaną być biedni - dowodził Szymon Hołownia podczas serii spotkań z mieszkańcami dolnośląskich miast.

O pieniądzach i miłosierdziu Szymon Hołownia porwał uczestników spotkania żywą narracją, dowcipem i głębokimi przemyśleniami, z których każdy znalazł coś dla siebie. Roman Tomczak /Foto Gość

Dziennikarz i publicysta katolicki spotkał się m. in. z mieszkańcami  Bolesławca, Polkowic i Lubania. Hołownia wszędzie mówił o swoich fundacjach, pomagającym dzieciom i chorym w Afryce - Dobrej Fabryce i Kasisi. Ta ostatnia prowadzi największy ośrodek pomocy w całej Zambii a w Kongo szpital, który przyjmuje 15 tys. chorych rocznie.

- Jesteśmy fundacją, która nie ma pieniędzy, ale pozyskujemy je bardzo skutecznie. W jednym ośrodków udaje nam się dzięki temu przyjmować ok. tysiąca porodów rocznie. W innym mamy taki ośrodek leczenia głodu, gdzie stale przebywa 180 dzieci - wyliczał Szymon Hołownia. Dowodził, że im dłużej obie fundacje działają „w mikroskali”, tym bardziej jest przekonany, że to właściwa metoda.

- To nie jest tak, że potrzebującemu trzeba dać wędkę, nie rybę. Sytuacje są różne, różni są ludzie i ich potrzeby. Dlatego rozwiązania trzeba tez stosować różne. Jednemu trzeba dać wędkę, innemu rybę. Mówienie na przykład, że uchodźcom w Syrii trzeba pomagać wyłącznie w Syrii jest bzdurą. Jednym w Syrii, innym poza Syrią. Jeśli gdzieś w tym wszystkim stracimy z oczu człowieka, wtedy powstają różne „oenzety”, które przepierzają pieniądze. 

Wielu sądzi, że jak ktoś jest biedny to jest głupi. My wiemy, że można dać bezdomnym pieniądze - bez kontroli, bez chodzenia za nimi, nauczania - i 90 procent z ich nie zmarnuje tych pieniędzy. Nie przepija i nie przećpają, ale wydadzą na poprawę swojego położenia. Czemu są bedni? Bo nie mają pieniędzy. Trzeba dać im pieniądze i przestaną być biedni - przekonywał Hołownia. 

- Zazwyczaj, jak dajemy komuś pieniądze to albo dlatego, że zasłużył, jest to wtedy nagroda, albo dlatego, że rokuje, to wtedy jest inwestycja. A jak dajemy komuś, kto ani nie zasłużył ani nie rokuje, to jest miłosierdzie. Jezus mówi wyraźnie w Ewangelii „błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. Czyli: chcesz dostać za darmo, musisz dać za darmo. Trzeba przestać puszczać agentów za tymi, którym się dało pieniądze. Daj i idź! - radził Hołownia. Publicysta przywołał także cytat ze św. Brata Alberta Chmielowskiego.

- On zaczynał od tego, że dawał potrzebującym śniadanie. Dlaczego śniadanie? Żeby nie pili na czczo - przypomniał gość spotkania. 
Wiele miejsca zajęły pytania dotyczące książek Hołowni, zwłaszcza „Święci codziennego użytku” oraz „36 i 6 sposobów na to, jak uniknąć życiowej gorączki, czyli Katechizmu według Szymona Hołowni”. Uczestnicy spotkań pytali m. in. o to, jak mają traktować świętych w codziennym życiu. 

- To były osoby z krwi i kości, nie jakieś wydmuszki. Jednych można lubić innych nie. Tak samo, jak nie z każdym chcemy się kolegować, bo nam się z różnych powodów nie podobają. Książka „Święci codziennego użytku” to nie konstrukcja, ale dekonstrukcja świętych. Ja odzieram ich z legend, żeby pokazać człowieka - wyjaśniał Szymon Hołownia. Później jednak rozmowa wróciła do kwestii pomocy innym, miłosierdzia i tego, co w tym wszystkim szwankuje.

- Obecnie wiemy, że każdy człowiek na ziemi może otrzymać dziennie 2800 kalorii. Zasoby ziemi są też na tyle duże, że gdyby ich wartość podzielić pomiędzy ludzi, każdy mógłby mieć milion dolarów. Bóg tak urządził świat, że możemy mieć wszystkiego pod dostatkiem. Więc dlaczego ciągle jest głód? Dlaczego są ludzie biedni i bezdomni? Ja nie mówię: rozdajcie co macie, a świat będzie lepszy. Mówię –zmieńcie siebie, proporcje w podejściu do swojego życia - apelował gość spotkania. Pytano  o modlitwę „koralikową” oraz przykład Rysia, który w jednej z książek Hołowni codziennie z boiska idzie do kościoła, gdzie mówi: „Cześć przyszedł Rysiu”. A kiedy Rysiu umierał, zobaczył przed sobą postać, która powiedziała: „Cześć przyszedł Jezus”. 

- Najważniejsze, że się z Nim znacie. Że umiecie Go rozpoznać. Bo może On nie będzie wyglądał jak rzeźba ze Świebodzina, ale np. jak żebrak? Św. Augustyn mówił: „Boję się przechodzącego Boga”. Że nie rozpozna Jezusa w przechodzących ludziach - przypomniał Szymon Hołownia. O modlitwie „koralikowej”, polegającej na przekładaniu paciorków i powtarzaniu słowa Jezus, zapewniał, że to nie żadna mantra, tylko wyznanie wiary. - Słowo Jezus oznacza „Bóg zbawia”. Powtarzanie tego imienia dziesiątki, setki, tysiące razy zmieni nasze życie. Nie sprawi, że zmieni się świat wokół nas, ale że my się zmienimy - zapewniał. 

Szymon Hołownia Od czterech lat ponownie jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”. Jest laureatem wielu nagród dziennikarskich (m. in. Grand Press). Nagrodzony „Ostrym Piórem” i nagrodą „Ślad” im. bp. Jana Chrapka. W ub. r. został wyróżniony Odznaką Honorową za Zasługi dla Ochrony Praw Dziecka.