Olimpijski poziom wiary

Jędrzej Rams Jędrzej Rams

publikacja 20.03.2017 16:50

Rekolekcje ze sportowcami o spowiedzi, kłosach zbóż oraz zaufaniu Bogu.

Olimpijski poziom wiary Sławomir Szmal na ambonie opowiada o tym, jak ważny w jego życiu jest Bóg Jędrzej Rams /Foto Gość

W Legnicy kończą się rekolekcje wielkopostne prowadzone przez ks. Edwarda Plenia, duszpasterza polskich sportowców. Ostatni dzień, poniedziałek, został wybrany na dzień spowiedzi. Do tego odniósł się też rekolekcjonista w swojej homilii.

- Człowiek przed Bogiem jest jak kłos zboża. Im piękniejszy kłos, tym bardziej pochyla się ku ziemi. Skorzystajmy ze spowiedzi, wyjdźmy stąd dzisiaj będąc takimi pięknymi kłosami. Przypominam sobie wydarzenie z wioski olimpijskiej w Soczi. Po Eucharystii udałem się do kolejki gondolowej, która miała mnie zwieźć na dół, do wioski. Przy wejściu do niej spotkałem Maćka Kota, skoczka. Powiedział, że przyjechał jego brat i jedzie się z nim spotkać. Gdy wsiedliśmy, on mnie zapytał, kiedy mógłby się wyspowiadać. Popatrzyłem w niebo, popatrzyłem w kierunku odległej od naszych stóp ziemi i powiedziałem, że nie ma lepszego momentu niż właśnie teraz. Tak samo i wy - nie ma lepszego momentu na spowiedź, niż teraz - mówił kapłan.

Uzupełnieniem zachęty kapłana była wypowiedź Sławomira Szmala, bramkarza reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Został on zaproszony, by powiedzieć świadectwo swojego życia i wierności Panu Bogu. Jak sam później przyznał, to był jego debiut w takiej roli.

- Cóż mam wam powiedzieć? Jestem normalnych mężczyzną, wychowanym w normalnej katolickiej rodzinie, z trójką rodzeństwa. Chodziliśmy na niedzielne Eucharystie, roraty, nabożeństwa majowe - rozpoczął skromnie Sławomir Szmal. Później popłynęły słowa świadectwa m.in. o trudnym momencie w pierwszym roku małżeństwa, gdy podczas meczu zerwał wiązania. - To był dla mnie, człowieka który poświęcił wszystko na rzecz sportu, dramat. Wróciliśmy do domu z małżonką i ona zaczęła mnie uspokajać. Poszła na Mszę świętą. W tym momencie ogarnął mnie spokój. Żona wróciła i powiedziała, że czuje, iż wszystko będzie dobrze. Zadzwonił telefon. To mój wujek. Dzwonił z Niemiec ze słowami pocieszenia i propozycją operacji w Niemczech, gdzie są lepsze warunki. Ciągle z wiarą podchodziłem do życia. Jakiś czas później z żoną nie mogliśmy się doczekać potomka. Przed wyjazdem do Pekinu poznałem ks. Edwarda Plenia. On polecił nam modlić się do św. Dominika. Pół roku później żona była w ciąży - opowiadał zawodnik.

Sławomir Szmal opowiedział jeszcze, że modlitwa towarzyszy mu na co dzień a szczególnie przed meczami.

- Modlę się nie o zwycięstwo, ale by żadnemu zawodnikowi, nam i przeciwnikom, nie stała się żadna krzywda, nie przytrafiła się żadna kontuzja, która przekreśliłaby karierę - mówił Sławomir Szmal. Z minuty na minutę nabierał odwagi w mówieniu a owocem końcowego "dziękuję za uwagę" była burza oklasków.

Ks. Edward Pleń, gdy przejął mikrofon, żartował nawet: - I kto jest lepszym mówcą? Ja nie dostałem oklasków.

Między poszczególnymi Mszami ks. Edward i Sławomir Szmal znaleźli czas, by odwiedzić uczniów pobliskich szkół.