Jedyną barierą jest język

Roman Tomczak

publikacja 14.05.2016 16:12

Tysiące Dolnoślązaków mogłyby dzisiaj rozpocząć legalną pracę w Czechach i w Niemczech. Ale nigdzie nie wyjadą, bo nie znają języka. To największy, ale nie jedyny grzech Polaków poszukujących pracy za granicą.

Jedyną barierą jest język Polacy mogli wybierrqac w ofertach pracy jak w ulęgałkach. Na przeszkodzie stała jednak często nieumiejętnośc mówienia w innym języki oraz błędy w pisaniu podań o pracę Roman Tomczak /Foto Gość

Polacy są za granicą bardzo cenionymi pracownikami, zwłaszcza w branży budowlanej i motoryzacyjnej. Nie mniej superlatyw można powiedzieć o polskich gospodyniach domowych, pielęgniarkach czy krawcowych. Takie zdanie o naszych rodakach można było usłyszeć niemal na każdym stoisku międzynarodowych targów pracy, które odbyły się w Zgorzelcu.

- Gdybym miał większy samochód, mógłbym od razu stąd zabrać 15-20 osób do pracy w przemyśle ciężkim albo na budowach w Czechach. Odeszłyby im koszty dojazdu na miejsce. Niestety, mogę zabrać tylko trzech - mówi Waldemar Nowik, reprezentujący na targach firmę Luto Automotive.

- Oczywiście potrzeba nam nie tylko fachowców, ale także osoby znające choć trochę język. A tych jest jak na lekarstwo - żałuje. O język obcy - niemiecki lub czeski, pytali prawie wszyscy wystawcy oferujący pracę.

- Mamy do zaoferowania znakomite warunki pracy wakacyjnej dla młodych osób z terenu całej Polski. Docelowo możemy przyjąć na dwa miesiące nawet kilkaset osób. To głównie praca zmianowa przy kontroli części samochodowych - informuje przedstawicielka niemieckiej firmy Exact Systems.

- Można u nas zarobić ok. 4 tys. zł miesięcznie. Oferujemy także możliwość awansu i pozostania u nas na stałe - dodaje. Christoph Gonczewski reprezentujący w Zgorzelcu niemiecką firmę Job Timo ze Stadtlohn poszukuje głównie spawaczy.

- Proponujemy bezpłatny dojazd do pracy, oferujemy mieszkanie, minimum 10 euro za godzinę i 500 euro miesięcznie ekstra za pracę na nocnej zmianie - mówi. Pracą w Czechach zainteresowany był Rafał, który niedawno razem ze swoją dziewczyną przeniósł się z Wrocławia do Zgorzelca.

- Najpierw chcieliśmy związać nasza przyszłość z tym miastem. Ale że są to niejako wrota do Europy, nasze plany się nieco zmieniły. Teraz trafiły się te targi i zamierzamy z nich skorzystać. Są tu pracodawcy, którzy mogą nam zaoferować np. w Czechach ok. 3-4 tys. zł na miesiąc. To akurat tyle, ile bym oczekiwał. Jedyna barierą dla nas jest język. Oni nie proponują żadnych bezpłatnych kursów. Można się doszkolić na własną rękę. A jak Niemiec ma do wyboru kogoś kto umie język i kogoś kto nie umie, to wiadomo kogo wybierze - mówi.

Wśród poszukujących pracy były jednak i takie osoby, które język znają. Edyta z Nowogrodźca szukała pracy jako kucharka bądź opiekunka osób starszych. Znalazła, bo zna niemiecki. - Języka nauczyłam się sama na kursach. Poświęciłam swój czas i pieniądze i opłaciło się. - Bo o takich sprawach trzeba pomyśleć wcześniej, zadbać samemu. Wtedy nie ma co narzekać. Ja obecnie pracuję, ale zarobki mnie nie satysfakcjonują. Dlatego tu jestem - wyjaśnia.

10. Transgraniczne Targi Informacyjno-Rekrutacyjne w Miejskim Domu Kultury wypadły imponująco. Ponad 60 oferentów przywiozło ze sobą prawie 1000 ofert pracy w Czechach i Niemczech.

- To dzięki nim nasz rynek pracy nie ma już charakteru tylko lokalnego, ale przybrał wymiar transgraniczny - uważa Urszula Ciupak, starosta zgorzelecki. - Dodatkowo cieszy fakt, że z roku na rok w targach udział bierze coraz więcej pracodawców zagranicznych, stawiając tym samym na umiejętności i kwalifikacje polskich pracowników.