To także nasze święto

Roman Tomczak, Jędrzej Rams

publikacja 11.11.2015 15:29

Grupy rekonstrukcyjne w mundurach I i II Armii Wojska Polskiego pojawiły się w różnych miejscach diecezji, wpisując się w nurt świętowania rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

To także nasze święto Grupy rekonstrukcyjne tworzą ludzie reprezentujący różne pokolenia. Wszyscy uważają siebie za patriotów Roman Tomczak /Foto Gość

Grupa Rekonstrukcji Historycznej "GRH '39-'45" wzięła udział w uroczystościach patriotycznych 11 listopada w Chobieni. Jej członkowie zostali tam zaproszeni przez organizatorów, którzy jednocześnie poprosili o udział w uroczystościach rekonstruktorów ubranych w mundury 17. Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Tutaj nikt nie widzi sprzeczności, mimo że ułani reprezentują przedwojenną tradycję wojskową, a piechurzy - tradycję armii założonej przez Stalina w Związku Radzieckim. Krzysztof Betka z Polkowic, członek "GRH '39-'45", przypomina, że wśród żołnierzy I i II Armii Wojska Polskiego byli ludzie różnych środowisk, wyznań i orientacji politycznej.

- Jestem pewien, że każdy z nich chciał Polski wolnej. Najpierw od Niemców, a później od Sowietów. Ale wtedy wyboru nie było. Dlatego w szeregach polskiej armii forsującej np. Nysę Łużycką było wielu akowców, byli partyzanci z lasu, byli wreszcie powstańcy warszawscy. Dlatego uważam, że nasza obecność tu jest jak najbardziej na miejscu - mówi. Przypomina, że wielu kombatantów wywodzących się z armii formowanych nad Oką działało później w podziemiu niepodległościowym.

- 11 listopada był dniem ważnym dla wszystkich pokoleń powojennych. Mimo działań władz, które starały się, aby o tym dniu zapomniano zupełnie, nigdy to się nie udało. Stało się tak dzięki całemu naszemu społeczeństwu - podkreśla. 

Krzysztof Betka przyjechał na rocznicowe obchody do Chobieni w towarzystwie kilkunastu innych rekonstruktorów z Polkowic. Są w różnym wieku i pochodzą z różnych środowisk. W swoich szafach mają zarówno mundury i wyposażenie I Armii Wojska Polskiego, jak i żołnierzy wrześniowych. Łączy ich miłość do historii i własnej ojczyzny.

To także nasze święto   Ułani na święcie niepodległości w Chobieni Jędrzej Rams /Foto Gość Pojawienie się grup rekonstrukcyjnych w malutkiej, bądź co bądź, Chobieni jest dużą zasługą ludzi spod znaku Stowarzyszenia "Lubusz". Opiekuje się ono chobieńskim pałacem, próbując uczynić z niego miejsce żywej lekcji historii.

- Pielęgnujemy podstawowe tradycje patriotyczne. Chcemy pokazywać patriotyzm pozytywny. Chcemy uczcić tych, którzy walczyli za Polskę. Sprowadzamy ułanów, by młodzież mogła zobaczyć, jak oni wyglądali. Mamy za sobą podobne imprezy w województwie lubuskim. To, że jesteśmy tutaj po raz pierwszy, nie znaczy, że ostatni. Dzięki porozumieniu z właścicielem pałacu w Chobieni jesteśmy tu obecni prawie na co dzień. Rozwijamy to miejsce i mam nadzieję, że wpiszemy się na stałe z naszymi imprezami w kalendarz imprez gminy Rudna - mówi prezes stowarzyszenia Dawid Stachowski.

O tym, że samo spotkanie z okazji 11 listopada nie jest jedynie jednorazowym działaniem, mówi Magdalena Łuszczyńska, która pochodzi z Jeleniej Góry, ale należy do stowarzyszenia "Lubusz" i często przyjeżdża do Chobieni.

- Właśnie o to chodzi, by jednoczyć miejscową społeczność. Przełamywać marazm. Ten się pojawia wraz z opinią, że nic się nie opłaca robić w takich małych miejscowościach, że jest nuda, że nic się nie dzieje. Chcemy rozwijać świadomość kulturalną. Dzisiejszy pokaz udowadnia, że da się to robić. Na początku wymaga samozaparcia. Ale wiem, że po pewnym czasie ludzie zaczynają doceniać takie małe działania i powoli włączają się do co raz to większych - mówi Magdalena Łuszczyńska.