My z wami jak bracia i siostry

Roman Tomczak

|

Gość Legnicki 25/2015

publikacja 18.06.2015 00:00

Wystarczy raz spojrzeć im w oczy i już wiadomo – to Boży ludzie. Pogodna cierpliwość, z jaką idą przez Europę, jest rodem ze średniowiecznych hagiografii.

 Zdecydowali się na pokonanie kilku tys. kilometrów i wielu miesięcy z dala od swoich rodzin. Stawką tej podróży jest wymodlenie miłosierdzia Bożego dla całego świata i własnych, pokornych intencji Zdecydowali się na pokonanie kilku tys. kilometrów i wielu miesięcy z dala od swoich rodzin. Stawką tej podróży jest wymodlenie miłosierdzia Bożego dla całego świata i własnych, pokornych intencji
Roman Tomczak /Foto Gość

Kiedy zobaczyłem ich po raz pierwszy, jeden po drugim całowali krzyż stojący w kościele benedyktyńskim w Lubiniu. Był ciepły czerwcowy wieczór. Oni – po kilkudziesięciu kilometrach marszu w spiekocie, z tym krzyżem na barkach. Msza św. to najważniejsze, czego chcą od nocujących ich proboszczów. Ważniejsze od wody, chleba i skrawka podłogi, żeby odpocząć. Po Mszy szli cichutko chłodnymi korytarzami klasztoru.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.