Wyciągali z płonącego auta

Jędrzej Rams

publikacja 03.08.2014 11:51

Porządkowi Pieszej Pielgrzymki Legnickiej uratowali dzieci z wypadku samochodowego.

Wyciągali z płonącego auta Wypadek w Tarnowcu Piotr Baszczyn

W sobotę 2 sierpnia pielgrzymi z diecezji legnickiej mieli zatrzymać się na postój w miejscowości Tarnowiec w gminie Lubsza (woj. opolskie).

Przed wejściem pątników ich postój przygotowuje patrol porządkowych. Tym razem przyjazd służb zakończył się akcją ratowniczą.

Gdy porządkowi wjeżdżali do Tarnowca zobaczyli przed sobą rozbite auto. Natychmiast kolumna pięciu aut pielgrzymkowych zjechała na pobocze. Dwoje porządkowych chwyciło tarcze do kierowania ruchem i zatrzymali ruch. Było to o tyle ważne, że do zdarzenia doszło na zakręcie i istniało niebezpieczeństwo wjechania innego pojazdu w przestrzeń wypadku.

Piotr Baszczyn, kierowca auta patrolowego, tak opisuje te chwile.

- Oceniam, że byliśmy tam jakieś 20-30 sekund po wypadku. Ludzie byli jeszcze w pojeździe. Dopiero jak podbiegłem do samochodu, kierowca z niego wysiadał. Razem z nim zacząłem wyciągać pasażerów. Była to dwójka dzieci. Okazało się, że kierowca jest jednak w szoku. Nie działał zbyt logicznie, był bardzo chaotyczny. Ktoś z naszych wezwał karetkę. Nagle zobaczyłem, że spod pojazdu zaczęło się dymić. Krzyknąłem, żeby nasi wyciągnęli swoje gaśnice z pojazdów. Niestety, pięć gaśnic zużyło się w ciągu minuty. Nie było możliwości ocalić samochodu - relacjonuje Piotr Baszczyn.

Do czasu przyjazdu straży pożarnej i karetek pogotowia ratunkowego poszkodowanymi dziećmi zaopiekowały się siostry pielgrzymkowe, które są po kursach udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej.

Angelika Morawska, porządkowa Pieszej Pielgrzymki Legnickiej, która jechała w patrolu, twierdzi, że nie ma w życiu przypadków.

- To był pierwszy wypadek, w którym pomagałam ratować. Zabezpieczałam miejsce wypadku. Gdy to zrobiliśmy, wróciłam udzielić pomocy przedmedycznej. Kierowca był bardzo zdenerwowany. Myślę, że nie byłby w stanie sam wyciągnąć obu dziewczynek. Nie było tam bowiem zbyt wielu ludzi. Zbiegli się, gdy już wszystko się bardzo mocno paliło. Dobrze, że byliśmy w tym miejscu w tym czasie - mówi Angelika Morawska.

Straż pożarna oraz karetka pojawiły się w tym miejscu w kilkanaście minut. Wówczas to oni przejęli kontrolę nad zdarzeniem.

Porządkowi bez problemu ruszyli w dalszą drogę z pielgrzymką.

Warto dodać, że dzień wcześniej trasa na sobotni odcinek została nieco zmieniona. Patrol badający trasę na kolejny dzień postanowił zmienić trasę przejścia. Zaplanowana leśna trasa była bowiem zbyt błotnista. Wybrano więc wariant obejścia tego fragmentu leśnego duktu drogą asfaltową przez pobliską wieś. Wpłynęło to również na czas przejazdu pojazdów pielgrzymkowych. Miały one wjechać do Tarnowca o innej porze i w nieco innym składzie.