Trzeba myśleć. Ale nie za długo.

Roman Tomczak

Czy kilkuletni zastój decyzyjny zniechęcił inwestorów? Pytanie jest raczej: ilu? Sprawa jest poważna, bo dotyczy m. in. tego, czy jest jeszcze szansa na wzrost zatrudnienia w obu specjalnych strefach na terenie diecezji legnickiej.

Trzeba myśleć. Ale nie za długo.

Właśnie wicepremier od ludowców oświadczył, że jest zgoda premiera Tuska na przedłużenie do 2025 roku ulg podatkowych dla inwestorów w Specjalnych Strefach Ekonomicznych. Tak zakończył się kilkuletni spór pomiędzy wicepremierami Rostowskim i Piechocińskim o to, czy lepiej będzie te ulgi zakończyć, czy dać im jeszcze drugie życie. Pierwszy dowodził, że ulgi rujnują budżet państwa, drugi, że państwo zyskuje na nowych miejscach pracy i nowoczesnej technologii.

Kompromis, jaki obaj panowie osiągnęli, może jednak nie przynieść żadnej korzyści – ani budżetowi, ani bezrobotnym. Kłopot w tym, że obaj panowie za długo się zastanawiali. A inwestor nie lubi żyć w niepewności. Potwierdził to Sławomir Majman, szef Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji zagranicznych mówiąc, że „bardzo niedobrze, że inwestorzy tyle czasu nie wiedzieli, czy polskie regiony na nich czekają”. Prezes Majman nie chciał widocznie zdradzić, ilu inwestorów pożegnało się w tym czasie z naszym krajem ostatecznie.

Kiedyś mówiło się, że jak Polak, to raptus. Że nie przemyśli, nie zastanowi się, tylko rach-ciach i pozamiatane. Tym razem zastanawiano się za długo. W interesach to taka sama wada, jak bezmyślne szarżowanie. W kamiennogórskiej i legnickiej SSE zatrudnionych jest 15 tys. osób. W całym kraju ze stref utrzymuje się prawie ćwierć miliona ludzi. To dużo, ale i mało, bo na obrzeżach stref ciągle jest sporo bezrobotnych. Część z nich mogłaby już dawno pracować w strefach. Tak dawno, jak dawno obaj wicepremierzy wadzili się o przyszłość podatkowych zwolnień.