Tłumy wiernych przyszły w niedzielę rano do kościoła pw. św. M. M. Kolbego w Szklarskiej Porębie. Modliły się i błagały o przebaczenie za wydarzenia z piątkowej nocy. Młoda kobieta włamała się do świątyni i spaliła konsekrowane Hostie.
W samym środku nocy ks. Bogusława Sawaryna, proboszcza parafii pw. św. Maksymiliana Kolbego w Szklarskiej Porębie, obudził telefon. Dzwonił właściciel firmy, która montowała w kościele parafialnym monitoring. Zgłosił, że dzięki kamerom widzi, że ktoś kręci się przy oknach świątyni.
- Na zarejestrowanym filmie, który później oglądaliśmy, było widać, jak ta osoba skrada się pod ścianami, jak przystawia drabinkę do okienka zakrystii, jak wciska się przez wybitą szybę - wspomina proboszcz.
Na nagraniu zabezpieczonym później przez policję widać także, jak włamywacz stara się podpalić ławki. Na szczęście zajęła się tylko cienka, długa poduszka z materiału. Potem odnajduje klucz do tabernakulum i otwiera je. Wyjmuje konsekrowane Hostie i podpala.
Wtedy pod kościół zajechały policyjne radiowozy i strażacy. Kiedy policjanci weszli do kościoła, włamywacz był zaskoczony, dał się łatwo obezwładnić. A właściwie dała. Świętokradcą okazała się bowiem młoda, 27-letnia kobieta, znana w Szklarskiej Porębie narkomanka. Policja zabrała ją do aresztu.
Skutki działania włamywaczki: dwie nadpalone ławki i sprofanowany Najświętszy Sakrament. Jej intencje - nie są znane, po zatrzymaniu nic nie powiedziała policjantom. Policja zabezpieczyła film z monitoringu i wszczęła w tej sprawie dochodzenie.
- To strasznie smutne, co się stało - załamuje głos ks. Bogusław. - Nigdy nie sądziłem, że mnie coś takiego spotka. Najświętsza Świętość ze wszystkich świętości została tak bezmyślnie sprofanowana. Mimo to, bardzo mi żal tej kobiety - mówi proboszcz.
Podobnie myślą parafianie. - Wydaje mi się, że to jest osoba pogubiona, która nie widzi sensu życia. Może w ten sposób chciała zwrócić na siebie uwagę. Jak bardzo musi to być nieszczęśliwa, samotna osoba, skoro zdecydowała się na coś takiego - uważa pani Elżbieta, parafianka.
- Nie potępiamy jej, to zagubiona kobieta, pod wpływem narkotyków. Potępiamy czyn, którego się dopuściła. Jesteśmy rozżaleni, jest nam przykro. Będziemy się teraz modlić, żeby coś takiego nigdy się nie powtórzyło. Za nią, żeby odzyskała wiarę, żeby odzyskała Boga w sercu. To jest w tej chwili najważniejsze - mówiła ze łzami w oczach Zofia Hajdecka.
Decyzją ordynariusza legnickiego już w sobotę kościół zamknięto do czasu odprawienia ekspiacji - publicznego przebłagania za ten czyn. Termin wyznaczono na niedzielę rano. Nie odbyły się więc dwie Msze św. - sobotnia i poranna niedzielna.
Dopiero po ekspiacji ks. Sawaryn w obecności pełnego kościoła wiernych, odprawił liturgię. Modlili się nie tylko parafianie, ale mieszkańcy całej Szklarskiej Poręby i turyści.
- Z tego, co słyszałem, doszło do profanacji Najświętszego Sakramentu. Bardzo współczuję tutejszym parafianom. Razem z żoną przyszliśmy pomodlić się za sprawczynię tego czynu - powiedział nam jeszcze przed Mszą św. Jakub Karpiński z Poznania.
- Nigdy bym nie pomyślał, że to kiedykolwiek może się zdarzyć w mojej parafii. Słyszałem o takich przypadkach, ale one zawsze działy się gdzieś hen, daleko - mówi z żalem ks. Bogusław Sawaryn.
Ale zaraz dodaje, że gdyby nie Boża opieka, która skazała tej nocy operatora monitoringu na bezsenność mógł spłonąć kościół!
- Moglibyśmy nie mieć gdzie się spotkać tej niedzieli - mówi proboszcz.