Leśnicy upamiętnili Ludzi Lasu z Kresów zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów.
W Świętoszowie, w centrum Borów Dolnośląskich, czyli największego zwartego obszaru leśnego w Europie, została odsłonięta tablica pamiątkowa oraz Pomnik Aleja Drzew ku pamięci Ludzi Lasu z Kresów Wschodnich II RP, którzy ponieśli śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1947. Chodzi o ponad 600 osób, leśników, ich rodziny, właścicielu majątków leśnych i ich pracowników, którzy ginęli tylko dlatego, że byli Polakami.
- Celem tej inicjatywy jest zachowanie pamięci o losach leśników- naszych poprzedników, których dolnośląscy leśnicy są następcami i kontynuatorami. Leśnicy w II RP stanowili służbę, której zasady etyczne zostały ukształtowane przy wsparciu Kościoła. W samej tylko rocie przysięgi, jest pełno zwrotów odwołujących się do Boga i odpowiedzialności za przyrodę powierzoną ich opiece. To było bardzo ofiarne i patriotyczne środowisko. Teraz upamiętniamy ich stawiając im żywy pomnik z drzew - podkreślał Wojciech Moskaluk, Nadleśniczy Nadleśnictwa Świętoszów i współtwórca pomnika.
Uroczystości rozpoczęła Eucharystia w miejscowym kościele pw. Św. Floriana, należącym do parafii garnizonowej. W homilii ks.Bogusław Sawaryn, asystent kościelny ds. Duszpasterstwa Pracowników Leśnych z diecezji legnickiej, zwrócił uwagę na wielką rolę jaką odegrali leśnicy w walce o niepodległą Polskę.
Tuż obok Placu Defilad w Świętoszowie od dzisiaj rosną drzewa pamięci o bohaterskich leśnikach Jędrzej Rams /Foto Gość - Leśnicy zawsze byli patriotami. Zawsze stawali do walki o niepodległą Polskę. Dlatego ginęli jako jedni z pierwszych w czasie działań wojennych. Tak było pod okupacją niemiecką, tak było pod okupacją sowiecką. Dość przypomnieć tylko prawie 11 tys. leśników walczących na wszystkich frontach II wojny światowej. Prawie 1 tys. Ludzi Lasu zginęło w dołach Katynia, Charkowa i Miednoje. Ale szczególnym okrucieństwem wykazali się bandyci z UPA, którzy bestialsko mordowali całe rodziny leśników, tylko dlatego, że były one narodowości polskiej - mówił ks. Bogusław Sawaryn.
Kapłan wspomniał przy tym o słynnym mordzie na 74 osobach ukrywających się w leśniczówce Brenzberg, którego dokonali upowcy. Śmierć została im zadana nożami, siekierami i widłami. Nie padł ani jeden strzał.
Inicjatywa łączy się z obchodami ogólnopolskiej rocznicy 70-lecia istnienia Lasów Państwowych.
- Odbieram ten akt jako naprawdę historyczne wydarzenie. Zważywszy na atmosferę społeczną i polityczną, gdy jest przyzwolenie, a wręcz doktrynalna zachęta, by przemilczać zbrodnie nacjonalistów w imię poprawności politycznej. Na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą poświęcamy prawdę. Ale bez niej nie da się zbudować dobrych stosunków między narodami. W 70-lecie Lasów Państwowych ta instytucja uczyniła pamięć o zbrodni dokonanych na pracownikach tego przedsiębiorstwa, elementem składowym swojej tożsamości. To chwalebne - mówił Tadeusz Samborski, członek Zarządu Województwa Dolnośląskiego.
To druga tak duża forma upamiętnienia ofiar OUN-UPA w ostatnich miesiącach na Dolnym Śląsku. W październiku w Czerwonej Wodzie (powiat zgorzelecki) odsłonięto pierwszy w Polsce pomnik, który upamiętnia polskich kapłanów rzymskokatolickich pomordowanych na Kresach Wschodnich w latach 1943-44 przez nacjonalistów ukraińskich z UPA i SS Galizien.
- Bardzo się cieszę, że teraz mogliśmy upamiętnić Ludzi Lasu. Dla mnie to bardzo wzruszająca chwila... - mówił nam Alfred Janicki z Węglińca, pomysłodawca obu miejsc pamięci.