"Jak to się dzieje, że wyznawcy innego obrządku katolickiego mordowali księży i wiernych w niedzielę". Tablicę z nazwiskami 84 zamordowanych kapłanów odsłonięto w Czerwonej Wodzie.
Tablica stanęła u wejścia do alei lipowej, posadzonej na wiosnę w pobliżu kościoła parafialnego. Tworzy ona kształt krzyża i ma być żywym pomnikiem upamiętniającym ofiary ludobójstwa na południowo-wschodnich Kresach II Rzeczpospolitej.
Uroczystości rozpoczęła Msza św. w kościele pw. Wniebowzięcia NMP. Witając przybyłych, ks. Leopold Rzodkiewicz, który przewodniczył Eucharystii, nawiązał do przypowieści o winnicy i kamieniu węgielnym, którym jest Chrystus, a który odrzucili budujący.
- Często jest tak, że ci, którzy są odrzuceni, uważają, że zmarnowali swoje życie. Jednak w świetle wiary są oni największymi zwycięzcami - mówił delegat biskupa legnickiego, nawiązując do zamordowanych na Kresach księży. O zbrodniczych mordach na polskiej ludności cywilnej, w tym także na kapłanach, mówił w swojej homilii obecny podczas uroczystości ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski napominał, że skrywana prawda o ludobójstwie na Kresach może przynieść podobne skutki w przyszłości Roman Tomczak /Foto Gość
- Do dziś historycy nie potrafią zrozumieć, jak to się dzieje, że ludzie z innego, ale także katolickiego obrządku albo prawosławni, potrafili zaatakować kościoły w niedzielę, dzień święty. I mordować kapłanów, ludzi zgromadzonych na Mszy św. Napadali na nich także w Wigilię Bożego Narodzenia, napadali na kondukty żałobne, na wesela albo podczas procesji - wyliczał ks. Isakowicz-zaleski.
Duszpasterz Kresowiaków wyliczył następnie kilka najbardziej skrajnych przykładów wyjątkowego bestialstwa, popełnionego na katolickich księżach przez bandy ukraińskich nacjonalistów.
- Naszą powinnością jest pamiętać o tamtych wydarzeniach i nazywać ludobójstwo po imieniu. Inaczej kiedyś inny szaleniec, gdzieś na innym krańcu świata pomyśli, że skoro Polacy i inni nie chcą pamiętać o swoich ofiarach, to znaczy, że wolno zabijać - mówił.
Kapłan złożył podziękowania tym, dzięki którym powstała inicjatywa alei lipowej i tablicy, tego "szczególnego sanktuarium".
Po Mszy św. wszyscy obecni przeszli w procesji na miejsce odsłonięcia tablicy. Głos zabrał m.in. Alfred Janicki, jeden z głównych inicjatorów powstania alei oraz tablicy.
- Ukraińcy zdawali sobie sprawę, że polski lud na Kresach zrósł się z obrządkiem łacińskim. Że przywiązanie do tej świętej wiary zespoliło się w jego sercu z uczuciem miłości ojczyzny.
Po Mszy św. obecni przeszli w procesji pod tablicę, ulokowaną niedaleko kościoła Roman Tomczak /Foto Gość
Uważali, że przywiązanie do narodowości polskiej będzie łatwiej zniszczyć, jeśli oderwie się je od Kościoła. Znienawidzonym symbolem tego Kościoła byli jego kapłani - mówił A. Janicki. - Mam nadzieję, że dniem dzisiejszym przerwiemy zapomnienie o tych szlachetnych ludziach.
Wśród obecnych byli m.in. księża dekanatu węglinieckiego, samorządowcy, mieszkańcy Czerwonej Wody i sąsiednich miejscowości, poczty sztandarowe strażaków, organizacji kresowych i szkół. Polski parlament reprezentowała posłanka Marzena Machałek z PiS.
Uroczystość rejestrowała TVP. Jak podkreślali organizatorzy, tablica poświęcona katolickim duchownym, zamordowanym na Kresach podczas tzw. rzezi wołyńskiej, jest jedynym takim pomnikiem w Polsce.